Doradźcie.. skąd czerpać siłę?

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

Awatar użytkownika
Lestat19
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 75
Rejestracja: 27 kwie 2006, 12:16
Skąd: z d... !
Płeć:

Doradźcie.. skąd czerpać siłę?

Postautor: Lestat19 » 13 maja 2007, 15:21

Witam wszystkich.

Do napisania tego posta zbierałem się bardzo długo, mój problem z początku zdawał mi się do przejścia bo nie byłem z nim sam.. Nadal nie jestem, lecz trudno walczyć o coś co istnieje tylko w Twojej wyobraźni.. trudno jest gdy w głowie mam tylko zlepek jej szeptów i tysiące pięknych słów, wierszy, wyznań jakie ona zostawiła w moim archiwum.. Trudno jest mieć nadzieję gdy ktoś lub coś bezlitośnie gasi jej płomyk.. To że ona istnieje to dla mnie bardzo wiele, bo czuje się przy niej wyjątkowy i potrzebny, w końcu poznałem osobę dla której każda moja myśl, każde moje zmartwienie jest powodem by uśmiechnąć się, pocieszyć.. Ona tak bardzo się boi, że ta odległość która nas dzieli w końcu nas poróżni. Ja boje się o to samo. Mimo to, że nawzajem zapewniamy się, że będziemy walczyć o to co jest między nami pojawiają się wątpliwości, łzy. To ja wzbudzam te wątpliwości, to ja przez to że wiele razy zraniony, nie potrafię czasem jej zaufać, jej słowom które wiem że płyną z jej serca, że tylko ja,że tylko my..że pragnie mi oddać całą siebie... Pisze mi o tym jakim piekłem było jej życie do póki nie poznała mnie. Pisze że każdy dzień był taki sam.. ciągłe kłótnie, niezadowolenie matki.. sytuacje gdy ojciec wracał z pracy widząc matkę histerycznie płaczącą, bił Anie bez mrugnięcia okiem i chęci wyjaśnienia całej sytuacji..
Przytoczę kilka fragmentów z jej wypowiedzi by zobrazować wam sytuacje w jej domu..

"i bywa tak, ze mama po tych atakach zlosci wpada w placz.. taki nawet mozna powiedziec ''histeryczny'.. :| czasem nawet mowi, ze ona wyjdzie z tego domu i juz nigdy nie wroci, :( albo ze idzie sie powiesic.. :( a tata mysli, ze jak mama po powrocie z pracy krzyczala na mnie i brata, to my jestesmy winni, ze jest w takim stanie.. i on sie na nas zlosci czasem tez wpada w gniew i wtedy jest nieciekawie.. :|:| rodzicielska solidarnosc.."
"ta zlosc sie w niej juz tak kumuluje i ten placz jest chyba kolejnym sposobem ''odreagowania''.. zlosc, krzyk, a potem placz.. mowi, ze juz nie wytrzyma w tym domu, ze wszystko na jej glowie.. i zaczyna plakac.. potrafi sie np. polozyc na srodku korytarza, a jesli podejde do niej, podam chusteczki, powiem''mamo, prosze Cie,wstan'' to nie reaguje wcale.. :("

"argument, ze na siebie nie zarabiam to słyszę chyba przy każdej okazji.. kiedy zwracam uwagę, ze mam wolność sumienia, ze powinno sie szanować moje przekonania, ze jest coś takiego jak tajemnica korespondencji, wolność wyrażania poglądów czy wolność osobista, to słyszę pytanie czy takich głupot mnie w szkole uczą albo ironiczna odpowiedz''taaaaak'.. ;( "


"moja mama potrafi sie przyczepić do takich błahych spraw, jak ugotowanie nie tak obiadu, sprzątanie, zasuwanie rolety, otwieranie/zamykanie drzwi.. robi tzw. ''z igły widły''.. mój ojciec czasem myśli, ze to ja i brat jesteśmy winni jej zachowaniu a czasem stara sie z nią na spokojnie porozmawiać, wytłumaczyć, ale ona nie daje sobie niczego przetłumaczyć, wie swoje i trzyma sie tego, z jednej strony mówi o nadmiarze obowiązków, a z drugiej nie ufa innym i nie potrafi powierzy drugiemu człowiekowi jakiegoś zadania, bo uważa, ze on nie zrobi tego prawidłowo.."

"jak mowie matce, ze histeryzuje, żeby sie uspokoiła, albo jak mnie wyzywała od szmat, k.. itepe to pytam czy w ogóle wie co mówi.. albo to do niej nie dociera, dalej wrzeszczy albo zaczyna ryczeć i z wyrzutami do mnie''i widzisz, widzisz do czego mnie doprowadzasz?!'', ''przez Ciebie pól życia i zdrowia straciłam!''.. i wtedy jak przyjdzie ojciec, a nie widział całej sytuacji od początku, nie wie o co chodzi, to staje po stronie matki.. myśli,ze to przez nas ona tak sie zachowuje.. wtedy jest czasem bardzo źle, bo ojciec wpada w gniew, jest porywczy i zdarza sie ze potrafi uderzyć.. a wyobraź sobie, ze w takiej sytuacji, to ja nie wiem kto jest gorszy, bo jak ojciec chce mnie czy brata bić, to matka mu nie pozwala, ale jak matka nas uderza, to ojciec nie reaguje, często nie ma go w domu i te wszystkie kłótnie są przeważnie pod jego nieobecność i on nie zdaje sobie sprawy, co matka może wyprawiać,co z tego ze mu powiem, stwierdzi żebym nie wymyślała..

Opowiadała mi, że bywało tak, że gdy ktoś chciał się spotkać ,pukał do niej do domu, matka zamykała ją na klucz, a osobie która po nią przychodziła mówiła że Ania nie chce się z nią widzieć.. Ania nie ma swojego życia prywatnego.. część znajomych odwróciło się od niej przez to że nie rozumieli dlaczego Ania siedzi ciągle w domu, nie dzwoni nie pisze.. rodzice traktują ją jak więźnia.. Matka przeszukuje jej pokój jak Ania śpi.. szuka nie wiadomo czego.. ciągle tylko szuka zaczepki i kolejnego powodu do tego by ją poniżyć i uderzyć.. a gdy Ania prosi się o swoje prawa słyszy tekst o przegranym życiu i o tym że nie zarabia na siebie i że ma gów.. do gadania..

Tak w wielkim skrócie przedstawia się sytuacji u Ani..Zabija nas niemoc..Chce jej pomóc, wymyślam, chodzę po znajomych,placówkach pomocy rodzinnej, byłem nawet u psychologa, staje na głowie, złapałem się ostatnio pracy żeby kupić jej bilet. chce wyjechać do Anglii.. planowaliśmy wyjazd razem, planowaliśmy że ona pewnej nocy ucieknie z tego domu niestety to nie takie łatwe bo na drodze stoją pieniądze.. a raczej ich brak. :( Planowaliśmy się spotkać po jej maturze żeby porozmawiać ale niestety sytuacja u niej w domu ciągle się zaostrza :( Ania boi się że jeśli nawet wyjdzie bez pozwolenia na te kilka godzin z domu to znowu matka jej zabierze komórkę i internet.. Znamy się wirtualnie bo w prawdziwym świecie oboje boimy się spotkać by nie stracić ze sobą kontaktu.. Jej matka nie wie o moim istnieniu. Ania nieraz chowa komórkę by nie dostała się w ręce matki.. wycisza dzwonki, by nie słyszała jej mama jak dzwonie.. Paranoja ;| :(

Dla mnie najważniejsze jest to że ona po prostu jest.. bardzo chce jej pomóc i zdaje sobie sprawę, że ma praktycznie tylko mnie, wierzy we mnie bo sama jest bezsilna.. wiele razy pisała że chciała zrobić sobie coś głupiego, ale kiedy się pojawiłem zaczęła znowu mieć nadzieję że jej życie może mieć sens..
" ja walczę.. z każdym dniem.. budzę sie i poszukuje sposobu zmiany na lepsze.. robie wszystko, żeby ''wkupić sie w łaski'' matki.. boże.. jak to brzmi.. ale tak jest.. robie co w mojej mocy, żeby była ze mnie zadowolona, żeby w końcu zauważyła, ze nie jestem do końca tak beznadziejna, żeby we mnie uwierzyła.. słyszę znów o przegranym życiu.. ale staram sie nie załamywać i mowie, ze wcale nie ma racji.. potrzebuje, by ktoś we mnie uwierzył, ktoś taki, jak Ty.. "


Jak mogę jej pomóc? Czy ktoś widzi wyjście z tej sytuacji? Proszę o pomoc.. :(

P.s Wybaczcie że wszystko tak chaotycznie napisałem ale problem jest tak złożony że ciężko mi to wszystko poukładać.. mam nadzieje że to co napisałem będzie dla was w miarę do przeczytania.
Cause I got too much life running through my veins, going to waste...
Awatar użytkownika
jbg
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 180
Rejestracja: 14 mar 2007, 11:48
Skąd: Szczecin
Płeć:

Postautor: jbg » 13 maja 2007, 18:00

Swego czasu ktoś opowiedział mi taką historię. Gość żyje w USA:

Historia o ratowaniu osoby z rodziny patologicznej

Raz popełniłem błąd ratując dziewczynę z bardzo patologicznej rodziny. Była moją dziewczyną od trzech lat w tamtym momencie, a ja byłem młody, naiwny i bardzo bardzo głupi. Dla niej zostawiłem darmowe mieszkanie, jedzenie i generalnie świetne warunki do życia w moim domu rodzinnym. Wymieniłem samochód na coś mniejszego, żeby płacić mniej za benzynę i ubezpieczenie, znalazłem miejsce, które mogłem wynająć razem z przyjacielem i powiedziałem rodzicom co robie. Zabronili mi tego, ale ja się nie wahałem. Odrzuciłem wszystko w imię ratowania jej od rodziny. Po cichu przenosiła rzeczy, bez których by chyba umarła w moim mieszkaniu, gdy rodzice się zorientowali i się zaczęło.

Byłem w pracy, gdy do mnie zadzwoniła mówiąc, że się boi. Bez wahania powiedziałem szefowi, że może mnie zwolnić jeśli chce, ale muszę coś zrobić. Jej rodzice mieszkali dosłownie pięć minut drogi od mojej pracy. Gdy byłem już w samochodzie, zadzwoniła, bym nie przyjeżdzał, bo jej ojciec ma broń. Zadzwoniłem do wszystkich, których znałem i przekonałem by stawili się przed jej domem, od moich rodziców po dalszych przyjaciół i każdego kto mi się przypomniał. Potem wszedłem do domu i zmierzyłem się z naładowaną bronią jej ojca. Dla kobiety, którą kochałem. Stała wtedy koło przybranej matki i ojca krzyczącego na nas dwoje i wymachującego rewolwerem. Powiedział, że mnie zastrzeli, jeśli stąd nie wyjdę, więc odsunąłem się poza drzwi frontowe. Wyszliśmy na ulicę, gdzie nie miał prawa nam nic zrobić i czekaliśmy na nią i jej rzeczy. To była ich nowa zasada - mogła wziąć swoich rzeczy tyle, ile mogła udźwignąć.

Dwa dni później, wyprowadziliśmy się z mieszkania do domu, który dzieliliśmy z moim znajomym.

Co ciekawe, jej stan emocjonalny był coraz gorszy. Przestałem sypiać i coraz gorzej mi szło w szkole, bo musiałem pracować i spędzać jeszcze więcej czasu, by ją pocieszać. Prawie rok później, musiałem wziąć kolejną pożyczkę, by spłacić kaucję za dom, byśmy mogli wyjść na czysto z tą sprawą.

Po dwóch latach od czasu jak uciekła od swoich rodziców, zdradziła mnie i próbowała kłamać na ten temat. Dałem jej czas, by wyznała prawdę i zobaczyła, że to koniec. Przez miesiąc spaliśmy osobno, nocowała u matki. Gdy do mnie zadzwoniła by zerwać, nie miała odwagi by to zrobić, musiałem ja.

Siedem miesięcy później, wyszła za o wiele starszego od niej mężczyznę, przeciwko woli jej ojca. Powiedziała mu, by szedł do piekła i naprawdę zaczęła żyć po swojemu. Ja wciąż spłacam pożyczki, które zaciągnąłem z myślą o życiu, które mieliśmy mieć. Właśnie mijają cztery lata od czasu kiedy wszedłem i spojrzałem na wycelowany we mnie rewolwer.

Morał z tej historii jest taki, że jak uzależnienie i złe nawyki, sytuacja patologiczna nie zmieni się, chyba że ta osoba chce to zmienić. Nie możesz ich uratować. Możesz co najwyżej wskazać inną drogę i mieć nadzieje, że nią podążą.

Cała historia kosztowała mnie ponad osiem tysięcy dolarów, wyrzucenie z koledżu (bo musiałem więcej pracować, by mieć na utrzymanie), niezliczone godziny bez snu, emocjonalne męki przy obserwowaniu jak się od siebie oddalamy i stratę idealizmu na temat miłości leczącej każdą dolegliwość.
(...)

Było warto. To doświadczenie nauczyło mnie, że żadna siła na świeci nie zmieni Twojego życia za Ciebie. Czy to jest ucieczka przez rodziną, utrata kilogramów, rzuczenie palenia czy cokolwiek innego, co chcesz zmienić. To musi wyjśc od Ciebie.
jak jedna osoba nie widzi sensu bycia razem, to związek nie ma podstaw do istnienia.
Awatar użytkownika
Mona
Weteran
Weteran
Posty: 2944
Rejestracja: 16 lis 2004, 13:34
Skąd: Gdynia
Płeć:

Postautor: Mona » 13 maja 2007, 18:09

Lestat19 pisze:Czy ktoś widzi wyjście z tej sytuacji?

jbg ma rację, bo to ona musi "wyjść" z tej rodziny. Znaleźć pracę, wynająć mieszkanie i żyć. Jednak po takich przejściach na pewno przydałaby się jej odpowiednia terapia i jej rodzinie również.
Lestat19 pisze:Jak mogę jej pomóc?

Teraz możesz tylko utrzymywać z nią kontakt i nakłaniać ją do szybkiego usamodzielnienia się.
"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"

Joe Cocker
Awatar użytkownika
Miltonia
Weteran
Weteran
Posty: 1359
Rejestracja: 17 paź 2004, 22:45
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Miltonia » 13 maja 2007, 22:08

Nie znasz jej nawet, a juz tak uzalezniles? Wiesz, to jest tak jak z wspoluzaleznionymi - oni tez maja cos z nalogu partnera. Czujesz sie potrzebny, doceniony, ona zaspokaja Twoje potrzeby. Ale patrzac z boku, to Wasz zwiazek jest patologia i w takiej formie do niczego nie prowadzi. Coz, musisz to przezyc i sam zobaczyc, bo nasze gadanie tu i tak Cie pewnie nie przekona.
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
Awatar użytkownika
Mysiorek
Weteran
Weteran
Posty: 5887
Rejestracja: 14 lip 2004, 11:22
Skąd: z wykopalisk
Płeć:

Postautor: Mysiorek » 13 maja 2007, 22:54

Lestat19 pisze:Jak mogę jej pomóc? Czy ktoś widzi wyjście z tej sytuacji? Proszę o pomoc..

Dla siebie, czy dla niej?
Dla Ciebie widzę, dla niej też, ale musi to odcierpieć, dotknąć.

Nie każdy na tym padole jest wart pomocy. Nie każdy.
A nawet, jeśli tę pomoc mu się okaże, nie zrozumie jej.

NIC nie zastąpi ogniska z łapą w środku płomienia - nic! - oparzenia są wskazane... aby jej, Tobie, nam... prezydentowi było lepiej. Głupota niech spłonie.
<zalamka>
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Awatar użytkownika
Lestat19
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 75
Rejestracja: 27 kwie 2006, 12:16
Skąd: z d... !
Płeć:

Postautor: Lestat19 » 13 maja 2007, 23:05

Mysiorek pisze:Nie każdy na tym padole jest wart pomocy. Nie każdy.
A nawet, jeśli tę pomoc mu się okaże, nie zrozumie jej.


Tylko że Ania chce odejść z tego domu, jest zdecydowana.. nie trzyma jej nic tam w tym domu. Ja nie robie nic na siłę.. Ona chce być tylko ze mną.. byle by jak najdalej od jej rodziców.
Cause I got too much life running through my veins, going to waste...
Awatar użytkownika
Mysiorek
Weteran
Weteran
Posty: 5887
Rejestracja: 14 lip 2004, 11:22
Skąd: z wykopalisk
Płeć:

Postautor: Mysiorek » 14 maja 2007, 00:01

Lestat19 pisze:Ona chce być tylko ze mną.. byle by jak najdalej od jej rodziców.
Bo chce zobaczyć świat. Jesteś jej przepustką. Na razie Jedyną!
Czy dasz sobie wydłubać 2 gałki oczne za to, że do końca Twoich dni będzie z Tobą? Że dla Ciebie ta masakra jest aż tak ważna?
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Awatar użytkownika
Koko
Weteran
Weteran
Posty: 1105
Rejestracja: 25 gru 2004, 00:31
Skąd: Małopolska
Płeć:

Postautor: Koko » 14 maja 2007, 02:11

Lestat19 pisze:Tylko że Ania chce odejść z tego domu, jest zdecydowana.. nie trzyma jej nic tam w tym domu. Ja nie robie nic na siłę.. Ona chce być tylko ze mną.. byle by jak najdalej od jej rodziców.

A ile Ania ma lat?

I uważam tragizujesz. Zarówno Ty jak i Ona. A może przede wszystkim Ty. Ona to widzi i chce wykorzystać. By
Mysiorek pisze:zobaczyć świat. Jesteś jej przepustką. Na razie Jedyną!


Poczekaj jeszcze z 2 lata ze swoim bohaterstwem. A Ona z cierpiętnictwem. Wszak .. Wszystko się zmienia :)
Wiem słowo jak krem
krem na zmarszczki w mojej głowie.
Awatar użytkownika
Lestat19
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 75
Rejestracja: 27 kwie 2006, 12:16
Skąd: z d... !
Płeć:

Postautor: Lestat19 » 14 maja 2007, 16:20

Skąd ta pewność że jestem
Mysiorek pisze:jej przepustką. Na razie Jedyną!
?

Masz jakieś podstawy ku temu, by tak myśleć ? Skąd wiesz jakie będzie zakończenie tej historii? wyczytałeś je na podstawie historii o tym chłopaku z USA? Rozumiem, że należy zachować dystans do takich delikatnych spraw jak patologia i osoby znane tylko przez internet, ale czy to oznacza że mam olać jej problem skoro jej naprawdę dzieje się źle,skoro chce być ze mną?, skoro nie ma osoby która mogłaby ją wesprzeć, oprócz kolezanki z którą rozmawia na gg, bo nie może się z nią spotkać mimo to że mieszkają na tej samej ulicy ?

Wiem że powinienem zachować ostrożność , chciałem jedynie wskazówki co można zrobić, chciałem wiedzieć jak zadziałać byle by nie było z tego jakiejś "kaszany", typu policja, sądy itd.. Ania ma 19 lat, kończy maturę w tym roku.. i nawet gdyby chciała uciec z domu to chyba rodzice nie mają prawa jej zatrzymać bo jest pełnoletnia i może już decydować o sobie jeśli znajdzie źródło utrzymania, mieszkanie.. jestem w stanie jej to zapewnić w Anglii o ile wszystko się ułoży z pieniędzmi itd. I tutaj moje pytanie następne: czy jeśli wyjechałaby i została tam ze mną miała by prace i mieszkanie to czy rodzice mają prawo ją jakoś zabrać , odebrać ? ściągnąć siłą(policja itd..) do domu ? Może to dla niektórych oczywista będzie odpowiedz ale ja nie bardzo znam się na kruczkach prawnych..

[ Dodano: 2007-05-14, 16:31 ]
Mysiorek pisze:zy dasz sobie wydłubać 2 gałki oczne za to, że do końca Twoich dni będzie z Tobą? Że dla Ciebie ta masakra jest aż tak ważna?


Tak, jest ważna bo poza tym że staram się pomagać ludziom jak tylko mogę i nie przechodzę obojętnie obok kogoś bliskiego kto ma problemy, to czuje do niej coś.. i to są takie dwa filary na których chęć pomocy względem niej się opiera.
Wiem że nikt nie jest w stanie zbawić całego świata.. ale w końcu jeśli już jestem , to co byłby ze mnie za człowiek gdybym powiedział jej że :"nie mam zamiaru się męczyć, bo zbyt wiele mnie to poświęcenia kosztuje, wybacz mi ale życie jest krótkie a ja muszę się skupić bardziej na sobie"? :/ Nie potrafię tak i szanuje innych zdanie bo nie wszyscy są zdolni do takich poświęceń.. Widocznie w tym przypadku to ja ostatni gaszę światło.
Cause I got too much life running through my veins, going to waste...
Awatar użytkownika
jbg
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 180
Rejestracja: 14 mar 2007, 11:48
Skąd: Szczecin
Płeć:

Postautor: jbg » 14 maja 2007, 17:57

Lestat19 pisze:Skąd wiesz jakie będzie zakończenie tej historii? wyczytałeś je na podstawie historii o tym chłopaku z USA?

Ty pytasz, my odpowiadamy. Jeśli oczekujesz innych odpowiedzi, może nie warto pytać?

Lestat19 pisze:poza tym że staram się pomagać ludziom jak tylko mogę i nie przechodzę obojętnie obok kogoś bliskiego kto ma problemy

O tym była ta historia. Poświęcaniu siebie, by pomóc komuś innemu. Spytałbyś mnie pół roku temu, co bym zrobił dla swojej dziewczyny, odpowiedziałbym że wszystko. Dziś jej nie ma. Życie.

Lestat19 pisze:Nie potrafię tak i szanuje innych zdanie bo nie wszyscy są zdolni do takich poświęceń..

Każdy głupi skłonny jest by się poświęcać. To nie wynika ze specjalnej wiedzy, inteligencji czy umiejętności. Czujesz, że zrobisz dla niej wszystko. Inni Ci powiedzą, że są granice, których lepiej nie przekraczać.

Pogadałem jak stary piernik to mogę wrócić do tematu. Prawnie, nie ma żadnych przeciwności, o ile ta dziewczyna jest w pełni władz umysłowych (nikt się nią nie opiekuje w sensie prawnym). W każdym momencie może wyjść z domu, zameldować się w domu Twoich rodziców (na wszelki wypadek jakby miała zamiar wrócić kiedyś do Polski) i wyjechać z Tobą. Oczywiście, warto zebrać wszelkie potrzebne dokumenty, nie zabierać biżuterii matki, ani rzeczy o które może być spór. Oszczędzi się ewentualnych zawiadomień o kradzieży. Warto pogadać z trochę dalszą rodziną, bądź zostawić list w którym wyjaśnia, że wyjeżdża. Można zostawić telefon kontaktowy, maila, czy adres bloga. Ty natomiast przedyskutuj to z rodziną, żeby nie było problemu, na wypadek gdyby się nie udało i musielibyście wrócić do kraju. Mam na myśli pieniądze potrzebne do kupna dwóch biletów itd.

P.S. Nie warto.
jak jedna osoba nie widzi sensu bycia razem, to związek nie ma podstaw do istnienia.
Awatar użytkownika
Koko
Weteran
Weteran
Posty: 1105
Rejestracja: 25 gru 2004, 00:31
Skąd: Małopolska
Płeć:

Postautor: Koko » 15 maja 2007, 02:12

Lestat19 pisze:wybacz mi ale życie jest krótkie a ja muszę się skupić bardziej na sobie"?

Ale Ty się skupiasz na sobie już.. już teraz.
Wasz związek jest patologią, nie Jej rodzina.

Słuchaj, jeśli jest problem jemu się zaradza. Nie ucieka. Nie szuka nowego życia na wariata.
Niech zda maturę, idzie na studia, ale w Polsce przy wsparcia rodziny, i wówczas zdecyduje czy chce uciekać. Kiedy nabierze DYSTANSU.
Bo teraz jest wszystko złe i okrutne, dom be, niedługo to i szkoła będzie be, tylko Ty jesteś cacy. Ale za kilka lat możecie oboje gorzko zapłakać.

Radzę Wam więc poczekać, jeśli lubisz swoje gałki oczne...
Wiem słowo jak krem

krem na zmarszczki w mojej głowie.
Awatar użytkownika
Lestat19
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 75
Rejestracja: 27 kwie 2006, 12:16
Skąd: z d... !
Płeć:

Postautor: Lestat19 » 15 maja 2007, 14:38

Koko pisze:ale w Polsce przy wsparcia rodziny, i wówczas zdecyduje czy chce uciekać

Jakie wsparcie ze strony rodziny skoro ona go nie ma ?! wychowywała ją babcia a matka tylko się przyglądała przez 12 lat! Nikt z jej rodziny nie wie o tym co dzieje się u niej w domu. Matka chce na siłę ją uszczęśliwić, nie liczy się z jej potrzebami i marzeniami.. Niszczy znajomości z Ani znajomymi.. więzi ją w domu.. Jak powiedziałem że wkrótce przyjadę to Ania się rozryczała i powiedziała że jej matka jest nieobliczalna i może mi trzasnąć drzwiami przed nosem :/ Jakie wsparcie, jaka pomoc ? kiedyś jak miała dość tej całej chorej sytuacji, dość ciągłego bicia i poniżania ,tekstów o "przegranym życiu" i tym że niczego w życiu nie osiągnie mimo to że jest dobrą uczennica i miała bardzo dobre wyniki z próbnej matury,spakowała kiedyś się i chciała uciec.. matka ją powstrzymała, zrobiła zajebistą awanturę , dała szlaban, odebrała komórkę, internet, obcięła kieszonkowe.. Ania żyje w ciągłym zastraszeniu, w ciągłej obawie że matka znowu ją uderzy za nic a ojciec poprawi.. jakie ona ma życie , czy skoro ona pójdzie na studia myślisz że będzie miała nagle warunki do normalnego życia ? Wątpie żeby matka się zmieniła, bo z tego co pisze Ania to jej matka jest niezłą histeryczką i totalną wariatką :/ Jeszcze jak babcia Ani czuła się dobrze, nie chorowała ciężko tak jak teraz ,matka Ani potrafiła się zachowywać.. a teraz gdy z babcią jest bardzo źle, mama Ani pozwala sobie na przemoc i poniżanie. to nie tylko Anie tak traktuje ,ale też jej młodszego brata.. nie słucha nikogo.. nie liczy się ze zdaniem Ani. A skoro Ania chce mieć własne życie to mimo to że matka ją utrzymuje to nie znaczy że może nią pomiatać :/

I nie wydaje mi się by Ania histeryzowała skoro tyle mi o tym mówiła , skoro słyszałem jak jej matka się na nią drze.. I nie zgadzam się że jej rodzina to nie patologia.. Wiem co ona przeżywa bo sam mam ojca choleryka, histeryka a do tego też alkoholika :/
Mam czekać aż sytuacja się pogorszy ? Aż jej ojciec kiedyś przyprowadzi do domu jakiegoś kolesia i powie :"Ania to jest Twój przyszły mąż, poznajcie się" ? :/ Już raz miał zamiar Anie zapoznać na siłę z jakimś kolesiem, mimo że Ania nie chciała, "bo to dobry, wychowany i mądry chłopak":/ Ciężko mi jest czekać.. zrozumcie.. :|
Cause I got too much life running through my veins, going to waste...
Awatar użytkownika
Koko
Weteran
Weteran
Posty: 1105
Rejestracja: 25 gru 2004, 00:31
Skąd: Małopolska
Płeć:

Postautor: Koko » 15 maja 2007, 16:07

Lestat19 pisze:to nie tylko Anie tak traktuje ,ale też jej młodszego brata.. nie słucha nikogo..

To powiem tak:
Ania zostawi brata na pastwę losu? skoro jest tak źle?! A może wciśnie Mu bajkę, że zabiorę Cię "stąd" za kilka lat?

Przesadzasz. Ona też. Wielu z nas przechodziło boje z rodzicami, moje uważam były jeszcze gorsze :D Ale plecami odwracać się nie warto! Bo po co zniżać się do ich poziomu? Skoro już tak mamy rozmawiać.

Poza tym, znasz historię tylko z Jej opowieści. Niech idzie na studia, niech próbuje własnymi siłami, a swoje bohaterstwo ogranicz do wspierania Jej poczynań.
Lestat19 pisze:Już raz miał zamiar Anie zapoznać na siłę z jakimś kolesiem, mimo że Ania nie chciała, "bo to dobry, wychowany i mądry chłopak":/

I tego się boisz? Przecie jeśli kocha to będzie w porządku.

Lestat19 pisze:Ciężko mi jest czekać.. zrozumcie..

Nikt nie mówi, że masz czekać. Mówi, żebyś nie naprawiał świata na siłę i nie robił z siebie wariata. Wiesz, że Wam z opisaną porywczością wcale nie jest daleko od Jej Mamy, która z czymś sobie nie radzi? Jeszcze tego nie widzisz. Ale może lepiej stanąć z boku, zastanowić się, wyciszyć i dopiero wtedy decydować?
Bo jeśli chcesz ocenić REALNIE istniejącą rzeczywistość musisz poświęcić dużo więcej poznawaniu niż jej samej.
Wiem słowo jak krem

krem na zmarszczki w mojej głowie.
Awatar użytkownika
Lestat19
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 75
Rejestracja: 27 kwie 2006, 12:16
Skąd: z d... !
Płeć:

Postautor: Lestat19 » 29 gru 2007, 14:58

Od Maja trochę się zmieniło.. Ona poszła na studia do Lublina żeby mieć spokój od rodziców.. Mieszkała na stancji. Ja przeprowadziłem się do Krakowa, znalazłem pracę i wynajmowałem mieszkanie.. To wszystko zaplanowaliśmy żeby zacząć coś robić w tym kierunku żeby wreszcie się spotkać.. Miałem zarobić trochę pieniędzy i przeprowadzić się do Lublina do niej na stancje, a ona w między czasie, gdy na studiach był jeszcze w miarę luz miała przyjechać do Krakowa na weekend.. Gdy nadarzała się okazja na spotkanie zawsze coś jak na złość się psuło.. A to jej zdrowie, wylądowała w szpitalu gdyż bolało ją serce i mdlała, a to problemy na studiach, gdyż przez to, że była w szpitalu, miała problemy z zaliczeniem jakiś szkoleń, które były obowiązkowe, później ciężki stan jej babci, która wylądowała w szpitalu na intensywnej.. Wiecznie coś nie tak.. A najlepsze jest, co? To, że ona ciągle przeprasza, że to nie jej wina, że za każdym razem jest "coś". Wiem, że według was może jestem żałosny, że dopuściłem do tego wszystkiego.. Ale proszę nie piszcie tego, po prostu doradźcie, co zrobić.. Nie powiedziała nigdy "Nie" Zawsze tylko sytuacje nas rozdzielają.. Za każdym razem! Przez dziesięć miesięcy nie mogliśmy się potkać a ona ciągle mówi, że nienawidzi swojego życia.. Że może nie jest dane nam być ze sobą skoro tak ciągle, nagminnie coś utrudnia. Błaga.. Prosi.. Płacze.. A ja się gubię.. Nie wiem, co jest teraz prawdą a kłamstwem.. Kiedy z nią rozmawiam czuje, że tak jest jak mówi.. Jednak, kiedy siedzę sam, wszystko jest już inne.. Nawiązałem kontakt z jedną z dziewczyn, która ją zna.. Zapytałem o Anie, jaka jest.. Napisała o niej sam dobre rzeczy.. Sympatyczna, wesoła, zawsze przebywała w towarzystwie koleżanek, miła, lubiana przez innych.. Uspokoiłem się, w końcu ktoś mnie zapewnił o tym ze ona jest taką, jaką ja ją postrzegam.. Ania teraz mieszka w Terespolu.. Od czasu, gdy jej babcia została przeniesiona do Międzylesia do Szpitala. Okazało się, że Ania jako jedyna ma tą samą grupę krwi, jaką mam babcia, dlatego chciała być bliżej, w razie operacji.. Okazało się jednak, że po tygodniach oczekiwania babcia nie doczekała się na operację i zostanie przeniesiona do jakiejś kliniki.. Po świętach Ania miała, więc wracać do Lublina, pod pretekstem uczenia się na egzaminy w styczniu.. Oczywiście chodziło o nasze spotkanie bym mógł wreszcie, nareszcie przyjechać. Pakowałem się już po raz trzeci.. A spotkać się miałem z nią.. Brakłoby mi palców.. Udało mi się spakować i ruszyć… umówiłem się z Anią nareszcie bym mógł przyjechać do niej na stancje do Lublina z zamiarem spędzenia z nią Sylwestra.. Planowaliśmy to dosyć długo.. Podekscytowani oboje... Radośni.. Był to dzień wczorajszy.. Poszedłem na stacje kolejową, zanim wsiadłem do pociągu rozmawiałem z Anią.. Ekscytowaliśmy się tym, że za około 7 godzin będziemy NARESZCIE RAZEM, wspominała mi coś o tym, że bardzo boli ja brzuch, ale zapytałem ją czy to nie przeszkodzi nam w spotkaniu,(Przetrwałem juz tyle prób.. Różnego rodzaju.. Od sytuacji z tym, że matka jej zabraniała wychodzić, gdy mieszkała jeszcze w Terespolu, poprzez jej problemy zdrowotne, problemy z zaliczeniami na studiach, które zaliczenia musiała zdać by nie zostać wyrzuconą z uczelni, co uniemożliwiłoby nam spotkanie się w spokoju na stancji w Lublinie bez wtrącania się jej rodziców,aż po ciężki stan jej babci, która wylądowała w szpitalu na intensywnej terapii. Oczywiście to nie wszystkie wypadki, które uniemożliwiły nam spotkanie) stwierdziła ze raczej nie, że zaraz się zabierze i pojedzie do Lublina by tam na mnie czekać.. Pojechałem do Krakowa.. Zamówiłem miejsce w busie i 30 minut przed oznajmiła mi (cały czas histerycznie płacząc), że nie jest w stanie jechać, bo tak ją boli brzuch od menstruacji, że wymiotuje i że nie jest w stanie niczego zrobić. Byłem wściekły.. Byłem tam.. Przed tym busem.. Którym miałem jechać. Nareszcie.. Ale nie mogłem mając jej głos ciągle przy uchu powtarzający: " Kochanie nie jedz, ja nie będę mogła tam być, błagam Cię nie wsiadaj" upierałem się powiedziałem, że nie będę wracał.. że choćbym miał spać gdzieś na dworcu to pojadę do Lublina i poczekam na nią.. To był koszmar... Pozwoliłem by odjechał ten bus, z nadzieją, że Ani zrobi się lepiej.. Sprawdziłem następny.. Jechał o 14.10.. Nie była nawet w stanie jechać do lekarza by mógł ją zbadać.. Zadzwoniła po karetkę.. Dali jej kroplówkę i chcieli ją zabrać na badania do szpitala.. Nie zgodziła się.. Boi się bardzo szpitala, nie lubi tego miejsca.. Tym bardziej, że ostatnio, gdy była nie chcieli jej wypuścić.. Wróciła do domu.. Ja nadal czekałem.. Na dworcu.. Zmarznięty.. Wściekły.. Chyba nie wierzyłem w to, że stanie się cud.. Mimo to czekałem do ostatniego kursu do Lublina.. Ania cały czas płakała.. Prosiła mnie bym nie był na nią zły.. Z jednej strony ból w sercu, że marzenia legły w gruzach, w najmniej oczekiwanym momencie.. Wątpliwości.. O co w tym wszystkim chodzi.. Dlaczego po raz n-ty nie mogę jej zobaczyć? Z drugiej.. Ten ból, że ona cierpi a ja jeszcze pogarszam to swoim gniewem.. Wiedziałem, że płacze przeze mnie... I przez nieznośny ból, który uniemożliwiał jej wymawianie słów..:( Wróciłem się do domu... Nie chciałem tego.. Jest mi tak bardzo źle... Setki niepoukładanych myśli.. Odpowiedzi na pytania, które wydają się tak jasne a tak trudne do zaakceptowania.. Dlaczego nie spotykamy się? Bo ktoś albo coś chce by tak było.. Cholerny pech? Jak mam to sobie tłumaczyć? Zwyczajne i niezwyczajne sytuacje.. Przecież zawsze uczono nas, że im bardziej czegoś pragniemy, im mocniej trwamy w wierze, że coś osiągniemy tym szybciej to dostaniemy.. A jednak los bywa niesamowicie okrutny! Co mam robić? Jak mam się zachować, kiedy ona mówi, że potrzebuje mnie i że nigdy nie przestanie?.. że, jeśli nie będzie mnie, nie będzie jej także..
Cause I got too much life running through my veins, going to waste...

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 499 gości