Do napisania tego posta zbierałem się bardzo długo, mój problem z początku zdawał mi się do przejścia bo nie byłem z nim sam.. Nadal nie jestem, lecz trudno walczyć o coś co istnieje tylko w Twojej wyobraźni.. trudno jest gdy w głowie mam tylko zlepek jej szeptów i tysiące pięknych słów, wierszy, wyznań jakie ona zostawiła w moim archiwum.. Trudno jest mieć nadzieję gdy ktoś lub coś bezlitośnie gasi jej płomyk.. To że ona istnieje to dla mnie bardzo wiele, bo czuje się przy niej wyjątkowy i potrzebny, w końcu poznałem osobę dla której każda moja myśl, każde moje zmartwienie jest powodem by uśmiechnąć się, pocieszyć.. Ona tak bardzo się boi, że ta odległość która nas dzieli w końcu nas poróżni. Ja boje się o to samo. Mimo to, że nawzajem zapewniamy się, że będziemy walczyć o to co jest między nami pojawiają się wątpliwości, łzy. To ja wzbudzam te wątpliwości, to ja przez to że wiele razy zraniony, nie potrafię czasem jej zaufać, jej słowom które wiem że płyną z jej serca, że tylko ja,że tylko my..że pragnie mi oddać całą siebie... Pisze mi o tym jakim piekłem było jej życie do póki nie poznała mnie. Pisze że każdy dzień był taki sam.. ciągłe kłótnie, niezadowolenie matki.. sytuacje gdy ojciec wracał z pracy widząc matkę histerycznie płaczącą, bił Anie bez mrugnięcia okiem i chęci wyjaśnienia całej sytuacji..
Przytoczę kilka fragmentów z jej wypowiedzi by zobrazować wam sytuacje w jej domu..
"i bywa tak, ze mama po tych atakach zlosci wpada w placz.. taki nawet mozna powiedziec ''histeryczny'..




"ta zlosc sie w niej juz tak kumuluje i ten placz jest chyba kolejnym sposobem ''odreagowania''.. zlosc, krzyk, a potem placz.. mowi, ze juz nie wytrzyma w tym domu, ze wszystko na jej glowie.. i zaczyna plakac.. potrafi sie np. polozyc na srodku korytarza, a jesli podejde do niej, podam chusteczki, powiem''mamo, prosze Cie,wstan'' to nie reaguje wcale..

"argument, ze na siebie nie zarabiam to słyszę chyba przy każdej okazji.. kiedy zwracam uwagę, ze mam wolność sumienia, ze powinno sie szanować moje przekonania, ze jest coś takiego jak tajemnica korespondencji, wolność wyrażania poglądów czy wolność osobista, to słyszę pytanie czy takich głupot mnie w szkole uczą albo ironiczna odpowiedz''taaaaak'..
"moja mama potrafi sie przyczepić do takich błahych spraw, jak ugotowanie nie tak obiadu, sprzątanie, zasuwanie rolety, otwieranie/zamykanie drzwi.. robi tzw. ''z igły widły''.. mój ojciec czasem myśli, ze to ja i brat jesteśmy winni jej zachowaniu a czasem stara sie z nią na spokojnie porozmawiać, wytłumaczyć, ale ona nie daje sobie niczego przetłumaczyć, wie swoje i trzyma sie tego, z jednej strony mówi o nadmiarze obowiązków, a z drugiej nie ufa innym i nie potrafi powierzy drugiemu człowiekowi jakiegoś zadania, bo uważa, ze on nie zrobi tego prawidłowo.."
"jak mowie matce, ze histeryzuje, żeby sie uspokoiła, albo jak mnie wyzywała od szmat, k.. itepe to pytam czy w ogóle wie co mówi.. albo to do niej nie dociera, dalej wrzeszczy albo zaczyna ryczeć i z wyrzutami do mnie''i widzisz, widzisz do czego mnie doprowadzasz?!'', ''przez Ciebie pól życia i zdrowia straciłam!''.. i wtedy jak przyjdzie ojciec, a nie widział całej sytuacji od początku, nie wie o co chodzi, to staje po stronie matki.. myśli,ze to przez nas ona tak sie zachowuje.. wtedy jest czasem bardzo źle, bo ojciec wpada w gniew, jest porywczy i zdarza sie ze potrafi uderzyć.. a wyobraź sobie, ze w takiej sytuacji, to ja nie wiem kto jest gorszy, bo jak ojciec chce mnie czy brata bić, to matka mu nie pozwala, ale jak matka nas uderza, to ojciec nie reaguje, często nie ma go w domu i te wszystkie kłótnie są przeważnie pod jego nieobecność i on nie zdaje sobie sprawy, co matka może wyprawiać,co z tego ze mu powiem, stwierdzi żebym nie wymyślała..
Opowiadała mi, że bywało tak, że gdy ktoś chciał się spotkać ,pukał do niej do domu, matka zamykała ją na klucz, a osobie która po nią przychodziła mówiła że Ania nie chce się z nią widzieć.. Ania nie ma swojego życia prywatnego.. część znajomych odwróciło się od niej przez to że nie rozumieli dlaczego Ania siedzi ciągle w domu, nie dzwoni nie pisze.. rodzice traktują ją jak więźnia.. Matka przeszukuje jej pokój jak Ania śpi.. szuka nie wiadomo czego.. ciągle tylko szuka zaczepki i kolejnego powodu do tego by ją poniżyć i uderzyć.. a gdy Ania prosi się o swoje prawa słyszy tekst o przegranym życiu i o tym że nie zarabia na siebie i że ma gów.. do gadania..
Tak w wielkim skrócie przedstawia się sytuacji u Ani..Zabija nas niemoc..Chce jej pomóc, wymyślam, chodzę po znajomych,placówkach pomocy rodzinnej, byłem nawet u psychologa, staje na głowie, złapałem się ostatnio pracy żeby kupić jej bilet. chce wyjechać do Anglii.. planowaliśmy wyjazd razem, planowaliśmy że ona pewnej nocy ucieknie z tego domu niestety to nie takie łatwe bo na drodze stoją pieniądze.. a raczej ich brak.



Dla mnie najważniejsze jest to że ona po prostu jest.. bardzo chce jej pomóc i zdaje sobie sprawę, że ma praktycznie tylko mnie, wierzy we mnie bo sama jest bezsilna.. wiele razy pisała że chciała zrobić sobie coś głupiego, ale kiedy się pojawiłem zaczęła znowu mieć nadzieję że jej życie może mieć sens..
" ja walczę.. z każdym dniem.. budzę sie i poszukuje sposobu zmiany na lepsze.. robie wszystko, żeby ''wkupić sie w łaski'' matki.. boże.. jak to brzmi.. ale tak jest.. robie co w mojej mocy, żeby była ze mnie zadowolona, żeby w końcu zauważyła, ze nie jestem do końca tak beznadziejna, żeby we mnie uwierzyła.. słyszę znów o przegranym życiu.. ale staram sie nie załamywać i mowie, ze wcale nie ma racji.. potrzebuje, by ktoś we mnie uwierzył, ktoś taki, jak Ty.. "
Jak mogę jej pomóc? Czy ktoś widzi wyjście z tej sytuacji? Proszę o pomoc..

P.s Wybaczcie że wszystko tak chaotycznie napisałem ale problem jest tak złożony że ciężko mi to wszystko poukładać.. mam nadzieje że to co napisałem będzie dla was w miarę do przeczytania.