Nanusia pisze:Nie wiedziałam gdzie mam ten temat dodać,więc go wpisałam tu
Po pierwsze: witaj. I mam nadzieje, ze wyrosniesz na taka sama dobra duszyczke jak Twoja mamusia

Nanusia pisze:Wiem,że zależy ode mnie,ale nie raz jak słyszę Jej wykłady to mi sie wszystkiego odechciewa
Przejdzie
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
Mi niekiedy z dnia na dzien objawialo sie to, co mama mi radzila kiedys, kiedy tego nie sluchalam i w jednej sekundzie zauwazalam, ze jednak miala racje.
Wracajac do tematu...
Matka moze byc przyjaciolka, jezeli jestes w stanie sie na nia otworzyc. Bo to jest tak: przychodzisz do niej z problemem i musisz zaakceptowac to, ze ona da Ci rade, z ktora nie zawsze sie zgodzisz. "Wyklady", wierz mi, przydadza Ci sie kiedys w zyciu, szczegolnie jak juz pojdziesz "na swoje". Ja ze swoja mama zawsze moglam usiasc przy stole (obecnie zostaje mi tylko telefon ale staram sie ja sprowadzic znow tutaj) i powiedziec wszystko. Powiedziec o milosci do L. i jak sie z tym czuje. Powiedziec czemu dzis rzygam jak kot. Powiedziec, ze mi sie okres spoznia. I mimo, ze spora czesc wyznan godzila w nia bo nie zgadzala sie z tym, jak mnie wychowala i z jej charakterem. Poza tym, mamy spora roznice wiekowa (mama miala 38 lat kiedy mnie urodzila) wiec realia, w ktorych sie obie wychowalysmy byly cholernie rozne. Co jeszcze...Matka mojej matki byla (i jest) tyranka, herod-baba, ktora naparzala dzieci szmata po gebie za wszystko. Mama charakter ma dzieku Bogu po sp. dziadku i jest lagodna jak owieczka. Mysle, ze wlasnie sprawa tego jak ONA sie wychowala ma spore odbicie na tym, jak ona wychowala mnie. Widziala straszna, wredna matke, ktorej czasami bal sie nawet ich ojciec i wiedziala jak z dziecmi NIE postepowac, zeby ich do siebie nie zrazic. Mialam sporo "luzow" u niej. Powiedziec "za duzo luzow" byloby krzywdzace. Moglam robic duzo. Pijalam z nia wino, po kieliszeczku, pare razy, czasem z moimi znajomymi czasem zapalilam z nia papierosa (chociaz ona nie pali- tylko ekstremalne przypadki), kiedy zjadaly nas nerwy. Oczywiscie mama nie znosila tego, ze wychodzilam nieraz sama na popijawy itp bo ojciec ma problemy z alkoholem ale mysle, ze miala zaufanie do mnie i wiedziala, ze nawet jezeli wypije to nie wroce do domu pod eskorta policji lub z dzieciaczkiem w brzuszku. Zawsze czulam sie zle, jesli nie wiedziala, gdzie jestem bo wiedzialam, ze sprawialo jej to przykrosc i sie o mnie bala. Dlatego zawsze mowilam jej gdzie ide a jesli zmienialam miejsce pobytu to dzwonilam z nowego miejsca. Mama tez ma swietny gust jesli chodzi o ubrania i dodatki wiec z nia lepiej chodzilo mi sie na zakupy niz z kolezankami, ktore zazwyczaj przepadaly za tandeta. Szanowalam i szanuje do tej pory oraz szanowac bede zawsze. Teraz tylko zaluje, ze kiedys bylam na tyle glupia i agresywna, ze potrafilam ja obrazic.
Ostatnio tylko zaczelam sie bac co sie stanie jak jej nie bedzie, co bedzie jak jej zabraknie? Dlatego dzwonie co pare dni, staram sie powiedziec wszystko co moge, ona tez. Az mi sie smutno zrobilo...