agnieszka.com.pl • Czy można przyjaźnić się z byłą(byłym) ??? - Strona 2
Strona 2 z 2

: 22 sty 2005, 16:32
autor: Olivia
Mogę dodać z własnego dioświadzcenia, ze przez jakiś czas od rozstania duszę diabłu bym zaprzedał za możliwość odzyskania utraconego szczęścia.
Ja też to mogę dodać. Lecz na szczęście już mi to przeszło i dziękuje Bogu, że nie spełnia wszystkich moich próśb. Bo przede mną szansa na coś innego, nowego i może bardziej trafnego :P

: 22 sty 2005, 16:34
autor: Mysiorek
Zapomnij o tym co było, żyj dla siebie, nie dla niej.

Nie zapominaj o tym co było - żyj dla siebie, a zdziwisz się!! pozytywnie!
:564:

: 22 sty 2005, 16:39
autor: Blade
Choc raz sie zawiodlem na dziewczynie, z ktora po zerwaniu laczyla nas (niby) przyjazn to nadal uwazam, ze jest to mozliwe. Wszystko zalezy od 2 stron. Od tego czy 2 osoby tego chca. Jednak w tej sprawie dochodza uczucia. Kiedy sie z nia widzisz, mimo, ze juz nic do niej nie czujesz, to uczucie powraca, a potem jest ci zle - przynajmniej ja tak mialem.
Jednak ja od razu nie chcialem utrzymywac kontaktu, ale zmienilem zdanie. To byl moj blad.
Tylko, ze ja myslalem, ze znam swoja byla, jednak sie na niej zawiodlem (i tak na prawde nie chciala zebysmy byli przyjaciolmi, mimo ze zareczala, ze chce), ale Ty znasz swoja ex na pewno (w koncu byliscie ze soba dlugo).

Moja rada: utrzymuj z nia kontakt, ale nie nastawiaj sie na niewiadomo co - przynajmniej z poczatku.

: 22 sty 2005, 16:41
autor: damian24
Mysiorek pisze:
Zapomnij o tym co było, żyj dla siebie, nie dla niej.

Nie zapominaj o tym co było - żyj dla siebie, a zdziwisz się!! pozytywnie!
:564:


Rzeczywiście, zle to ująłem. Zapomnieć się nie da, po jakimś czasie wspomnienia przestaną boleć i będą nas wzbogacać, chodzi o to by nie żyć przeszłością, ale przyszłością.

: 22 sty 2005, 16:46
autor: Mysiorek
Zapomnieć się nie da, po jakimś czasie wspomnienia przestaną boleć i będą nas wzbogacać, chodzi o to by nie żyć przeszłością, ale przyszłością.

Dokładnie :564:
To co było nas BUDUJE (nawet negatywy) i wpływa na nasze życie! Lepsze!
Czuwaj! :564:

: 22 sty 2005, 23:59
autor: lukasz.
mowcie co chcecie ale w wiekszosci przypadkow ta przyjazn to nie to samo. Odkad rozpadl
sie moj zwiazek minelo pol roku i nie moge uwierzyc sie z tym pogodzic ale chcialbym zeby bylo chociaz tak jak przed. Ale nie jest, moja byla jest wyraznie oziebla w stosunkach ze mna mimo ze mowilismy my sobie jak to zostaniemy przyjaciolmi. Moze unika mnie bo tuz po rozpadzie caly czas robilem rozne drobne rzeczy by wrocila. Teraz spotykam sie z nia tylko jak potrzebuje pomocy sprawach studiowania. Zmienila sie nie do poznania, ale podejrzewam ze tylko dla mnie. Nie opowiadamy sobie o obecnych partnerach i tego zwiazku jakby nie bylo.. zupelnie nie wiem jak to zmienic. Jakies sugestie?

: 23 sty 2005, 11:14
autor: Koko
Jakies sugestie?

Poczekaj jeszcze troszkę i nie napieraj na Nią ...
Czas, jeszcze raz czas i wyrozumiałość, a przy dobrych chęciach obu stron wszystko będzie dobrze.

: 23 sty 2005, 13:41
autor: Hyhy
Moja siora docierala sie z mezem kilka lat i zrywali ze soba 5 razy... a teraz sa szczesliwym malzenstwem... i maja duzo powaznych problemow i sie nie rozstali...

Ktos tam pisal wyzej ze mieli problemy z praca dziewczyny... moze tak naprawde ktos z was niewystarczajaco sie przylozyl, zeby bylo lepiej... ?

Jak sie przykladaja szczerze obie strony i kochaja sie, to byc zle nie moze. Moze byc bardzo ciezko moze byc pelno watpliwosci ale jak maja siebie i moga na siebie liczyc, nie musza zadawac sobie glupich pytan czy bedziemy czy nie bedziemy przyjaciolmi...

: 23 sty 2005, 17:47
autor: Szakalik
asher czy warto wchdozic dwa razy do tej samej rzeki?

Ponoc to niemozliwe ale..

Zalezy naprawde od sposobu w jakim dowiadujecie sie ze nie bedziecie juz para. Wiekszosc zwiazkow konczy sie wrogoscia i widzac ta osobe w glebi serca chcesz podejsc i przywitac sie ale wybierasz rozwiazanie z przejsciem na druga strone ulicy.

Ja zawsze sobie obiecalem ze nigdy nie wroce do swojej bylej dziewczyny z ktora mnie 'cos' laczylo ale raz zrobilem wyjatek bo naprawde byla jedna na milion i zaluje tego kroku. Z poczatku jest znowu jak przy etapie poznawania jestescie dla siebie mili i wychdoza stare bledy po pewnym okresie. Charakteru nie da sie zmienic.

Co do przyjazni to widzisz sprawa jest dla mnie jasna- rozstajac sie w zamian oferujemy sobie przyjazn. Ale dla mnie nie ma to prawa bytu poki co bo sa dwie sprawy:

-> zawsze ktoras ze stron (np stronie ktorej bardziej zalezalo za czasow bycia w zwiazku) zlamie pewna granice i znowu bedzie chciala wrocic do stanu z przeszlosci powodujac kres przyjazni

-> tak jak utrzymanie zwiazku na odleglosc jest ciezkie bo nie mozna zagwarantowac bliskosci to podobnie jest z przyjaznia - nachetniej bys widzial ją z taka systematycznoscia jak dawniej widywales ale to niemozliwe i w koncu pekniesz i mowisz dosc

POWIEM CI JEDNO: Głowa do góry, ja znalem osobe ktora byla dla mnie wyjatkowa - byla jedna na milion - teraz wzialem sie za przeszukiwanie kolejnego miliona by ja odnalezc. Musisz sie pogodzic ze strata polowki i kiedys powiesz: kur... gdzie ja mialem oczy!

: 23 sty 2005, 19:48
autor: karol
Szakalik pisze: Charakteru nie da sie zmienic.


Ale mozna go zaakceptowac ! zawsze bedziesz musiał dokonac wyboru , zaakceptowac , czy odejsc , nikt Ci nie spasuje idealnie , ludzie sie zmieniają , tylko małodi nie maja czasu by czekać , to oczywiste i normalne ! wiec odchodza , nie mówie tu o skrajnych przypadkach ! :D

: 24 sty 2005, 00:35
autor: asher
Dzięki za rady, ludzie macie naprawde wspaniałe doświadczenia i choć wielu jest duzo młodszych ode mnie to swoją mądrością życiową przewyższa mnie o niebo.
To jest pokręcone ale dla mnie wszystko było proste i nie robiłem z niczego problemu.Kochajac moją Myszkę nie potrafiłem patrzeć na jej łzy, kiedy było źle pocieszałem ją i zaraz wychodziło słońce. Było cudownie i tak mieliśmy zmierzać do wieczności. Zostałem sam i przeczekam, nie będę szukać nikogo na siłę i tak jak przez przypadek poznałem moje szczęście tak moze kiedyś poznam nowe.
Nie mogę pchać się z butami tam gdzie mnie nie chcą. a walka z wiatrakami jest z góry skazana na przegraną. Kocham ją nadal ale nie mogę kochać przeszłości i żyć wspomnieniami. To jest trudne kiedy jesteś tak blisko kiedy kupujesz pierścionek zaręczynowy a Twoja ukochana zostawia Ciebie na dzień przed sylwestrem.
Kiedy pragniesz szczęścia dostajesz widok jej w ramionach obcego kolesia na waszym balu.
Boli jak diabli, i juz same te wspomnienia nie pozwoliły by na życie obok tej kobiety.
Może dobrze się stało, może tak miał rozpocząć się ten rok.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie

: 24 sty 2005, 00:39
autor: Mysiorek
Teraz potrzebujesz czasu...
Trzymaj się :564:

: 24 sty 2005, 08:06
autor: karol
Nie wierze ze zepsuło sie wszystko nagle , musialeś miec sygnały , tyle ze nie chciales ich zauwazac , mówiac ...jakoś to bedzie , a to bład ! nic nie dzieje sie nagle ! i bez przyczyny !

: 24 sty 2005, 08:37
autor: asher
Sygnały ??? żartujesz, trafiłem na kobietę która nie potrafiła rozmawiac, ktora zawsze dusiała wszystko w sobie. Pewnego razu spakowała sie i wyniosła od rodziców nie mówiac dlaczego.Z nimi również nie potrafiła się dogadać.
Starałem się dowiedzieć co ją boli i jak najwiecej rozmawiac ale ona wiecznie powtarzała że wszystko jest OK. Nie wiem jak moj przyszły następca da sobie radę, i w jaki sposób będzie potrafił do niej dotrzeć.Zawsze uważałem że rozmowa jest najważniejsza.
Jezeli ktos tłamsi w sobie nawarstwione żale to w końcu musi się to źle skończyć.
Przecież gdybym wiedzał o jej obawach starałbym sie coś poradzić, zmienić moje podejście itp.
Na nieszczęscie trafiłem na kobietę która nie umie wyrażać uczuć.
pozdrawiam

: 24 sty 2005, 08:49
autor: karol
No wlasnie mówie o sygnałach ,,,cały czas Ci je dawała !! to Ty byłeś slepy ! sam to własnie napisałs :D :564:

: 24 sty 2005, 08:56
autor: fish
A ja się z większością nie zgodzę.
Moim zdaniem nie da rady przyjaźnić się z byłą a w każdym razie jest bardzo ciężko.
W każdym razie mi się to nie udało i nie uda. Nie potrafię się tak ot pogodzić, że nie jesteśmy razem. Jeśli do kogoś coś czułem to u mnie nie ma później szans na przyjaźń. Może ja jestem pogięty ale tak u mnie jest.
Nie jesteśmy razem - Adieu !!

: 24 sty 2005, 14:15
autor: ptaszek
Po rozstaniu nabiera się dystansu - to normalne :/ Czasem ludzie po zerwaniu oddalają się od siebie, by szybciej zapomnieć, nie cierpieć (o ile jeszcze coś zostało...). Kiedy powiedziałam swojemu byłemu, że kocham go jak przyjaciela, nie jak partnera - to jeszcze było wszystko ok. Rozmawialiśmy ze sobą często, widywaliśmy się. Dopiero po jakichś 2 tygodniach, gdy jeszcze raz się zapytał "czy to na pewno koniec?" i powiedziałam "tak", jakoś ten kontakt się urwał... Czasem nawet nie podchodził się przywitać, gdy go spotykałam. Zupełnie jakby mnie nie widział... Po prostu chciał się ode mnie oddalić, żeby już więcej nie robić sobie nadziei... żeby mu "przeszło"...
Do tej pory zresztą jest bardziej oziębły wobec mnie.

: 24 sty 2005, 14:56
autor: Mysiorek
Moim zdaniem nie da rady przyjaźnić się z byłą a w każdym razie jest bardzo ciężko.

Nasze relacje "PO" są wprost proporcjonalne do iloczynu długości czasu "PRZED" i bagażu wspólnych (dobrych) przeżyć. :568:
:P :D :D :D

: 24 sty 2005, 14:57
autor: Olivia
Zgadzam się z Fishem. Co prawda moim dobrym przyjacielem jest facet, z którym coś tam kiedyś. Jednak to było jeszcze takie szczeniackie-miałam wtedy 15 lat i nie był to jakiś wielki związek. Ale też dopiero po jakimś czasie nauczyliśmy się ze sobą kumplować. To wyjątek w moim życiu, a jak wiadomo wyjątek jest tylko jeden. Można się przywitać w razie przypadkowego spotkania, może czasami pogadać, ale nic więcej. Nie mam ochoty, siły i czasu na "zabawę w przyjaźń".

: 24 sty 2005, 15:04
autor: fish
bagażu wspólnych (dobrych) przeżyć.


U mnie to nie zmienia faktu, że jednak nie chcę. Dobrych było zdecydowanie więcej ale wykorzystania (na własną prośbę zresztą) nie daruję. Po co miałbym się ranić?
A byłoby tak przy każdym spotkaniu.

: 24 sty 2005, 15:15
autor: Mysiorek
Więc z tego iloczynu trzeba zrobić iloraz w/w iloczynu i bagażu złych przeżyć :P :P :P
:564:

: 24 sty 2005, 15:17
autor: fish
I teraz byłoby lepiej MYsior :D :D :564:

: 30 sty 2005, 00:51
autor: alternati
Pewnie będe tego żałować, ale opisze wam swoją historie.
Z moją ex byłem 4 miechy. Zaczęło się od tego, że ona potrzebowała kogoś aby sią nią zaopiekował i ja chciałem się kimś zaopiekować, wspierać psychicznie. Potem narodziło sie uczucie - najsilniejsze i jedyne jakie mialem w życiu.
W momencie kiedy ono osłabło i powiedziałem to kumplowi on powiedział że ona nie jest mu obojętna. Ja wiedziałem, że nie będzie ona ze mną w życiu szczęśliwa a ja się będę z nią męczył. Nie pytajcie dlaczego, przyjmijcie to na wiare.
Zatem ja podziękowałem jej(dosłownie) za 4 cudowne miesiące i, faktycznie rzecz ujmując, mu ją oddałem. Ona teraz jest z nim szczęsliwa, są zaręczeni, marzą o ślubie.
Miała i nadal ma do mnie żal. Ma prawo w sumie ją skrzywdziłem, ale gdybym tego nie zrobił skrzywdziłbym ją o wiele bardziej.
Potem popełniałem bład za błędem, nie potrafłem się odsunąć, udawałem że nic nigdy nas nie łaczyło. Moja obecność i moje zachowania ją drażniły. Potem były wakacje, 3 miesiące sie nie widzieliśmy. Sprawa przyschła. Wydawało się że jest dobrze, jednak czsem zdarzały się czkawki towarzyskie.
Jednak dziś, bywa róznie, ale gdy ona miała doła, to ja ją z niego wyciągałem. Nie jej obecny. Potem była mi wdzięczna.
Niedawno się lekko pocięli, ale na tyle poważnie że myślałem że już po "nich". Jednak się pogodzili. Cieszyłem się jak dziecko że nadal są razem. Jej obecnego gdy mi powiedział, że doszło między nimi do sprzeczki prosiłem, aby jej nie skrzywdził. Nie chciałem aby ona znów cierpiała. Zależy mi na tym aby ona była szczęśliwa.
Czasem potrafimy porozmaiweać po przyjacielsku. Jednak bywa róznie.
Ona we mnie ma oddanego przyjaciela, i tak jak jej kiedyś obiecałem może zawsze na mnie liczyć, jednak to chyba jednostronne(z mojej strony). Ona mnie bardziej traktuje jako kolegęa aniżeli przyjaciela. Ja ją traktuje jako siostrę.
Może gdy czas zabliźni zupełnie rany, gdy ja kogoś poznam i przestanę smęcić, że samotność mnie cholernie boli stosunki między nami sie zmienią. Jestem pewien, że powie iż się cieszy z tego że kogoś mam.
To tyle. Wydaje mi się że przyjaźn z ex jest możliwa, ale wymaga czasu i wiele pracy.
Pozdrawiam.
p.s.
Jeśli chcecie coś mi powiedziec odnośnie tej notki to prosze na maila alternati@tlen.pl (równiez komunikator) lub gg: 4831364 - żadko tu zaglądam

: 30 sty 2005, 00:59
autor: Mysiorek
Nie chcę Ci nic powiedzieć.... po za jednym: dobrze Cię rozumiem!
Ale pamiętaj... Ona nie może być Twoją siostrą, ponieważ nie odpłyniesz w Swoją stronę...
:564:

: 01 lut 2005, 20:40
autor: alternati
A wiesz że masz racje? Ostatnio stwierdziłęm, że w sumie to ona jeszcze we mnie gdzieś tam głęboko tkwi. To już nie jest to co kiedyś, nie nazwę tego "miłością". Jednak jak ona sie ostatnio ze swoim osobistym pocięła, to przestraszyłem się. Bałem się, że ona będzie cierpieć, a wiem jak on jest dla niej wazny. Prosiłem go, ukrywając swoje emocje, aby nie spieprzył, bo oni naprawde moga być ze sobą szczęśliwi. Wiem, nic mi do tego co ona z kim robi.
Sentyment pozostał, w końcu to moja pierwsza miłość. Jak na razie jedyna, chociaż już martwa.
Wiem że jeśli spotka mnie w życiu coś, co przysłoni te wciąż żywe, ale jednak tylko wspomnienia, to będzie coś ważnego, coś prawdziwego. Może to będzie recepta na szczęścię? Może to będzie ONA?
Na razie bez zmian.
p.s.
Proponuje ogłosić 13luty dniem samotnych. Co wy na to?

: 01 lut 2005, 20:58
autor: Mysiorek
Może to będzie recepta na szczęścię?

No oczywiste, że INNA będzie lekiem na całe zło. Spoko.
Proponuje ogłosić 13luty dniem samotnych. Co wy na to?

Może raczej, dniem miłości! ... i wszyscy zadowoleni :564:

: 02 lut 2005, 23:43
autor: castrolek
to może też ja opowiem swoją historie: mój były był moją pierwszą miłością nie zaprzecze... wydawała mi się ona idealna, lecz takową nie była... nie mogliśmy sie dotrzeć.. byłam z nim 11 miechów w tym jedno rozstanie.. ale postanowiliśmy do siebie wrócić i uważam że to był błąd... juz nigdy nie wróce do tej samej rzeki.. u mnie źle to wyszło... poczułam się tylko i wyłacznie wkorzystana... może po części powinnam się czuć sobie sama winna ale.. to on mnie zranił .... ZDRADA tego się nie wybacza.. :(... po pierwszym rozstaniu obecaliśmy sobie PRZYJAŹŃ.. ale nie wyszło to poniewaz za każdym razem jak się widzieliśmy dochodziło do czegoś wiecej niż do rozmowy czy pocieszeń itp... nie żałuje że z nim byłam lecz żałuej że wróciliśmy do siebie i że pozwiliłam się mu tak potraktować... teraz jak jest po dość długim czasie.. jakie są relacje między nami?? ja mam chłopaka on ma dziewczyne.. (mineło pół roku) oboje jesteśmy szczęśliwi z innymi partenrami.. jesteśmy dalej znajomymi spotykamy się itd poniewż mamy wspólnych znajomych żadne z nas nie chce zrezygnować z nich bo to by była ogromna strata. Nasze stosunki uważam za poprawne... nawet z jego dziewczyną mam bardzo dobry kontakt... lecz nie umiem mu wybaczyć tej zdrady i że nigdy do mnie nie potrafił przyjść i po prostu przeprosić... bym mogła poczuć ze bądź co bądź lepiej.. a on w moich oczach by choć troche zyskał.... ale cóż życie jest przewrotne teraz jestem szczęśłiwa i koniec smętów na temat przeszłości.. :)