agnieszka.com.pl • problem z samotnością - Strona 2
Strona 2 z 2

: 09 paź 2009, 20:06
autor: pracocholik
Andrew pisze:
PFC pisze:2) A ilu znów się mądrych znajdzie? <lol>

Czegos tu nie rozumiem - znaczy sie głupców owych mamy sobie przysposobic ? za kolegów przypisać ? nie wazne ze znajdzie sie jeden madry - jak dla mnie wystarczy .


Widzisz Andrew, chyba to znak naszych czasów że trzeba w dół równać, nie w górę. Ale tylko umacnia mnie to w przekonaniu, że moja obecność na ziemii przypada w wyjątkowo źle do moich cech charakterologicznych dobranym momencie.
Ja rozumiem dostrzegać te mechanizmy, ale zgadzać się z nimi i aktywnie działać by je wzmacniać??? A potem ktoś mądry znów napisze "ludzie ludziom zgotowali ten los". Bo i taka prawda. Sami dążymy do samozagłady :(

: 09 paź 2009, 20:26
autor: Andrew
Ja to widze na przykładzie mojej 16 letniej córki i choc syn 21 letni chowa sie rownolegle i żadnych kłopotów wychowawczych z nim nie było i nie ma , zawsze wiedzial co dobre, a presja otoczenia była przez niego pomijana. Stad trzeba było czasu az przesiał ten cały motłoch i teraz jest dobrze, ale był czas , ze kolegów zadnych nie miał no moze poza dwoma. Tyle , ze i po co mu koledzy kretyni , pozoranci itd.? Dzis jest dobrze. Córka - juz bardziej podatna na to co dzieje sie obok imponuje jej to co imponowac nie powinno. Mam zatem płacz w domu bo nie pozwalam by do domu wracała po 22 kiedy to cała masa jej znajomych w tym samym wieku moze łazic po swiecie znacznie dłuzej . Zarzuca mi, ze straci kolezanki i kolegów bo przeciez jakaz siara , ze musi byc o tym czasie w domu - tamto odbiera jako normalnosc , to co ja mówie za nienormalne. Jeszcze zeby gdzies owo towarzycho szło , kino czy cos w ten desen , ale nie !! szlaja sie ta grupa po swiecie w niewiadomo jakim celu. Sadze , ze jest w pewnym sensie odrzucana przez ta zgraje, jej to nie pasuje, ja tłumaczę ....
Ostatnio miala pretensje , ze kiedy to o 22 na domofon zadzwonił jakis jej kolega , to go spławiłem , a co chciał ? a se pogadac <hahaha> to sie go pytam - gdzies Ty był wczesniej ? Musze tu zaznaczyc , ze tu gdzie ja mieszkam o tej godzinie miejscowosc jest jak by juz w snie - tu nic sie nie dzieje by mozna gdzies wyjsc .To pewnie znowu spowodowało, ze normalnosc stała sie nienormalna , a ojciec jej okazal sie tyranem. Oj ciezko mi z nia bedzie [:D]
Dzis poszla na impreze oczywiscie z płaczem , bo nie pozwoliłem zostac jej do dnia nastepnego gdzie to miala spac u kolezanki gdzie owa impreza sie odbywa .Ale ja nie czaje bazy gdzie rodzice pozwlą zorganizowac takową impreze , to jeszcze pzretrzymują czyjes dziecko do rana , podczas gdy odleglosc do miejsca zamieszkania to 6 km. Zadnego telefonu z strony rodziców o takiej imprezie - nic .Tak ze sami widzicie , ze to dorosli schodzą na psy .Pozwoliłem (za namową zony ) pozostac do 1 :00 i tu znowu zle , bo syn po nią podjedzie i zabierze z tamtad do domu - znowu obawa tego dziecka , ze zostanie wysmiana przez kolezenstwo...
Tak to wlasnie jest, szerzy sie jakaś nowoczesnosć , a slabe charaktery mają ciezko - lepiej dwoje synów jak jedna córka [:D] Ale dam rade ! <browar>

: 09 paź 2009, 20:40
autor: pracocholik
Andrew pisze:Ja to widze na przykładzie mojej 16 letniej córki i choc syn 21 letni chowa sie rownolegle i żadnych kłopotów wychowawczych z nim nie było i nie ma , zawsze wiedzial co dobre, a presja otoczenia była przez niego pomijana.

Wydaje mi się to jedynym atutem płci brzydkiej w czasach obecnych.

Andrew pisze:(...) Zarzuca mi, ze straci kolezanki i kolegów bo przeciez jakaz siara , ze musi byc o tym czasie w domu - tamto odbiera jako normalnosc , to co ja mówie za nienormalne. Jeszcze zeby gdzies owo towarzycho szło , kino czy cos w ten desen , ale nie !! szlaja sie ta grupa po swiecie w niewiadomo jakim celu.

W sumie nie mamy się czemu dziwić - ot łatwiejsza, przyjemniejsza nienormalność wypiera zachowanie właściwe. Ot takie ogólne równanie w dół :( A że nie ma dokąd pójść - trudno... Kiedyś to się "ładowało" do kogoś do domu, choćby i po to żeby bez celu się nie włóczyć. Dziś trzeba być obecnym, trzeba się pokazywać... Tylko ja dalej nie wiem po co :?

Andrew pisze:Dzis poszla na impreze oczywiscie z płaczem (...) Pozwoliłem (za namową zony ) pozostac do 1 :00 i tu znowu zle , bo syn po nią podjedzie i zabierze z tamtad do domu - znowu obawa tego dziecka , ze zostanie wysmiana przez kolezenstwo...

Skoro wyjście na imprezę ma być dla niej stresem przez Ojca - tyrana, to może niech nie chodzi wcale??? A co do bycia wyśmiewanym przez koleżeństwo, to nie ona jedyna. Wszak i dojrzałe kobiety potrafią się zachować tak samo. I to takie które nie mają 6, tylko bliżej 30 km do domu i choćby chciały to poza taksówką (na którą się nie zdecydują, bo za drogo) innego środka transportu nie mają <chory>

Andrew pisze:Tak to wlasnie jest, szerzy sie jakaś nowoczesnosć , a slabe charaktery mają ciezko - lepiej dwoje synów jak jedna córka [:D] Ale dam rade ! <browar>

Nowoczesność szerzyć się będzie. Ale tylko na tyle, na ile jej pozwolimy... kreując inną jej wizję. Słabe charaktery wbrew temu co twierdzisz mają łatwiej - bo dla nich złamanie się nie jest problemem. To twardzi przeżywają ciężko - bo walczą, bo dostrzegają ułomność świata który ich otacza. A moim zdaniem lepsza jedna córka - taka która przynajmniej ma szansę być wyposażona w zestaw zdrowych zasad <browar>

: 09 paź 2009, 20:55
autor: PFC
pracocholik pisze:Oznacza to ni mniej ni więcej tyle, że nie warto być uczciwym, nie warto się starać. Lepiej równać w dół. <brawo>


Albo duch, albo materia... Z uczciwością jest jeszcze te problem, że aby o niej myśleć na poważnie, a nie teoretycznie, to trzeba sobie jeszcze móc na nią pozwolić. :D Czy ludzie pracujący w cenzurze za PRL byli z gruntu źli? Czy naukowcy podpisujący lojalki byli źli? Skądże... Oni po prostu mieli żony, dzieci i kariery do zrobienia, mówiąc krótko: mieli interesy. Każdy je ma i niemal na pewno nie wyrzeknie się ich za osobistą nieskazitelność, gdy wszyscy wokół się paprzą i robią swoje.

Czegos tu nie rozumiem - znaczy sie głupców owych mamy sobie przysposobic ? za kolegów przypisać ? nie wazne ze znajdzie sie jeden madry - jak dla mnie wystarczy .


Przysposabiasz sobie tych, którzy akurat są pod ręką. Żadnych innych.

: 09 paź 2009, 21:00
autor: Andrew
pod reka - wybacz, ale dalej nie rozumiem - coś dzis ze mna nie tak ? <zakochany>

: 09 paź 2009, 21:03
autor: PFC
Mówiąc prościej: nie masz komfortu pełnego decydowania o tym jacy ludzie Cię otaczają.

: 09 paź 2009, 21:06
autor: Andrew
ale ale - nich mnie otacza kto chce , wszak na pewno otaczają mnie dziwki , złodzieje itd. nawet o tym nie wiem , bo i po co mi ta wiedza ? i zyje ! sa dla mnie jak trawa na kląbie , ale jak na tym klabie bedzie kwiat ! to zatrzymam sie by an niego spojrzec , a i zerwac moge i do domu zabrać .

: 09 paź 2009, 21:14
autor: pracocholik
PFC pisze:
pracocholik pisze:Oznacza to ni mniej ni więcej tyle, że nie warto być uczciwym, nie warto się starać. Lepiej równać w dół. <brawo>


Albo duch, albo materia... Z uczciwością jest jeszcze te problem, że aby o niej myśleć na poważnie, a nie teoretycznie, to trzeba sobie jeszcze móc na nią pozwolić. :D Czy ludzie pracujący w cenzurze za PRL byli z gruntu źli? Czy naukowcy podpisujący lojalki byli źli? Skądże... Oni po prostu mieli żony, dzieci i kariery do zrobienia, mówiąc krótko: mieli interesy. Każdy je ma i niemal na pewno nie wyrzeknie się ich za osobistą nieskazitelność, gdy wszyscy wokół się paprzą i robią swoje.

Ale byli i tacy, których nie złamano. A też mieli rodziny. Nie twierdzę, że każdy kto dał się złamać był z gruntu zły. Ale staje się zły gdy zapiera się że nie współpracował i dopiero gdy ktoś upubliczni choćby owa "lojalkę" to zaczyna się tłumaczyć. Co innego gdyby od razu powiedział - podpisałem lojalkę bo mi grozili, bo mi skrzydła obcinali. Dla mnie ważne jest czy z faktu tego podpisu wynikała rzeczywiście współpraca, to znaczy czy swoim działaniem uczynił komukolwiek (poza SB [:D] ) krzywdę.

Nie zmienia to wszystko jednak faktu, że by życie było lepsze powinniśmy wszyscy pracować nad sobą i stawiać sobie jasne cele. Dostosowywanie się do innych, gorszych życia nie poprawi (choć dostosowujący się może twierdzić inaczej).

: 09 paź 2009, 21:16
autor: PFC
pracocholik pisze:Dostosowywanie się do innych, gorszych życia nie poprawi


Zapominasz o potrzebie akceptacji. :D

: 09 paź 2009, 21:22
autor: pracocholik
Nie, nie zapominam. Nawet takową odczuwam. I pozornie miałem - ale tylko dlatego że byłem pomocny. Jak przestałem to i owa akceptacja się skończyła. A że na dłuższą metę porządny człowiek równać w dół nie umie, to wolę być akceptowany przez wąską grupę ludzi, ale nie żałować swojego zachowania.

: 09 paź 2009, 21:32
autor: PFC
No cóż... Chwali Ci się to, ale i wzbudza pewne podejrzenia, znając życie. Trzeba by Cię znać osobiście, żeby ocenić. <browar>

: 09 paź 2009, 21:33
autor: ksiezycowka
Ok, ale Panowie - myślę, że autor już załapał, że ma nie zniżać się i nie dopasowywać do byle kogo na siłę, bo to fałszywe jedynie jest.
On nie ma problemu z wyborem znajomych. On ma problem z nawiązaniem jakiejkolwiek relacji i zbliżeniem się do ludzi. Może więc skupcie się na tym i mu coś poradźcie.

: 09 paź 2009, 21:36
autor: pracocholik
PFC pisze:No cóż... Chwali Ci się to, ale i wzbudza pewne podejrzenia, znając życie. Trzeba by Cię znać osobiście, żeby ocenić. <browar>

No niestety... Dzisiaj czasy, kiedy na każdym kroku trzeba "ostrożność procesową" zachować. <browar>

Z resztą to zawsze jest trochę zależne od sytuacji życiowej... Mi na pewno pewne sprawy ułatwił fakt, że kiedy odtrącili mnie fałszywi przyjaciele, prawie od razu pojawiła się inna grupa ludzi. O zgoła innych charakterach, zasobności, wykształceniu itd. I co przykre, to ta pierwsza grupa powinna być lepsza, gdyż ma szansę zostać elitą (młodzi, wykształceni, bogaci ludzie). Ta druga zaś przywróciła mi wiarę w ludzką przyzwoitość.

: 09 paź 2009, 21:47
autor: Bash
księżycówka pisze:On nie ma problemu z wyborem znajomych. On ma problem z nawiązaniem jakiejkolwiek relacji i zbliżeniem się do ludzi. Może więc skupcie się na tym i mu coś poradźcie.

Szanowny kolego, a masz w życiu jakieś pasje? Z doświadczenia wiem, że nic tak nie zbliża ludzi do siebie jak wspólne hobby. Stąd już nietrudno o nawiązanie głębszych znajomości :)

: 09 paź 2009, 22:06
autor: Andrew
a jak nie ma ? a jak sie nie pokrywaja z ludzmi innymi ale tymi wartosciowymi ?
to jakis problem ?

: 09 paź 2009, 22:16
autor: Bash
Biedny jest człowiek, co nie ma w życiu żadnych pasji. Czym mogę "załatać" swój wolny czas? Oglądaniem TV czy przeglądaniem for internetowych ? Wielce to rozwijające i sprzyjające kontaktom międzyludzkim.

: 09 paź 2009, 22:26
autor: Andrew
Ja nie mam pasji ! i jakos wcale mi ich nie brakuję !! zyje tez raczej swietnie !! ale jak bym mial miec pasję np wedkarstwo [:D] To ciesze sie , ze nie mam wcale ....
Czas - wypałniam sobie całkiem fajnie ....
juz nie przesadzaj z ta "biednoscia "

: 09 paź 2009, 22:30
autor: Bash
20 lat temu także nie miałeś pasji ?

: 09 paź 2009, 22:35
autor: pracocholik
Może i "pasje" ułatwiłyby autorowi nawiązanie kontaktów z ludźmi. Tyle że może się okazać, że jego najbliższe otoczenie ma zupełnie inne pasje niż on. Ma udawać? Poza tym moim zdaniem pasje nie są elementem ani koniecznym, ani nawet dostatecznym.

: 09 paź 2009, 22:40
autor: Bash
pracocholik pisze:Tyle że może się okazać, że jego najbliższe otoczenie ma zupełnie inne pasje niż on. Ma udawać?

Nie pisze o najbliższym otoczeniu, ale o całkiem innym, do którego dopiero może wkroczyć. Czasem łatwiej właśnie "wkręcić" się do całkiem nowej grupy, niż zasymilować z obecną - tym bardziej w sytuacji zonga, który jak pisze "jest ignorowany".

: 09 paź 2009, 22:42
autor: pracocholik
Bash pisze:
pracocholik pisze:Tyle że może się okazać, że jego najbliższe otoczenie ma zupełnie inne pasje niż on. Ma udawać?

Nie pisze o najbliższym otoczeniu, ale o całkiem innym, do którego dopiero może wkroczyć. Czasem łatwiej właśnie "wkręcić" się do całkiem nowej grupy, niż zasymilować z obecną - tym bardziej w sytuacji zonga, który jak pisze "jest ignorowany".

To co piszesz, to akurat prawda. Tyle że kierując się potrzebą akceptacji ciągle będzie mu czegoś brakowało... I to wśród ludzi, z którymi styka się codziennie - uczelnia, sąsiedzi, praca.

: 09 paź 2009, 22:53
autor: Andrew
Bash pisze:20 lat temu także nie miałeś pasji ?

aaaaaa zapomnialem mam jedna , ktora była lat temu 20 i pozostala do dzis - tą pasją są kobiety <aniolek>

: 09 paź 2009, 23:04
autor: pracocholik
Andrew pisze:
Bash pisze:20 lat temu także nie miałeś pasji ?

aaaaaa zapomnialem mam jedna , ktora była lat temu 20 i pozostala do dzis - tą pasją są kobiety <aniolek>


I to jest akurat pasja, którą większość środowisk podziela :) <browar>
Tak czy inaczej wydaje mi się, że autor powinien samodzielnie odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie środowisko ludzi mogłoby podzielać jego pasję i spróbować w tym środowisku zaistnieć.

: 10 paź 2009, 01:41
autor: shaman
Nieszczerość nie będzie przeze mnie zamieniona na żadne inne słowo, wiem dobrze co chcę przekazać i robię to możliwie precyzyjnie. Jeśli komuś to ułatwi, podpowiem aby rozumieć to jako "spójność".

Szczerość w działaniach nie wyklucza zaradności, asertywności, władzy, poszanowania, respektu. Wiem po swoim przykładzie między innymi.

Fakt, najczęściej najmocniej doceniają to ludzie wysoko postawieni lub na poziomie (or both), a jednocześnie sami z siebie szczerzy (czytaj życzliwi, czy jak sobie człeku chcesz). Cóż - to mój target, nie ciągnie mnie do przeciwieństw.

Ludzie słabego charakteru nie są w stanie mi zbytnio zaszkodzić. Trudno mi sobie wyobrazić jakąkolwiek hipotetyczną mozliwość. Uciekam szybciej niż większość dresów goni.

Ludzie słabego charakteru a większych możliwości - zwykle w ich szykach znajduje się wiele osób zależnych od nich z konieczności, nie darzących ich sympatią. Samą swoją postawą niweluję więc część wrogości takiej grupy. Nie wspominając, że moja ma o wiele mocniejsze morale.

Najważniejsze jednak, że żyję zgodnie ze swoimi zasadami, wedle standardów, które uważam za słuszne. Cieszę się z umiejętności wychodzenia na tym (ostatnio baaaaardzo) dobrze bez robienia wyjątków.

A propos słabości jeszcze: wszelakie kombinowanie o charakterze niecnym, udawanie, ogólnie negatywna postawa (czujecie o co chodzi, rozpisujecie się o tym na trzech stronach) jest przejawem słabości właśnie.

Bo kimże jest człowiek, którego umiejętności / osiągnięcia nie bronią się bez takowych "ulepszeń"?

: 11 paź 2009, 18:44
autor: PFC
Szczerość w działaniach nie wyklucza zaradności, asertywności, władzy, poszanowania, respektu. Wiem po swoim przykładzie między innymi.


Najważniejsze jednak, że żyję zgodnie ze swoimi zasadami, wedle standardów
, które uważam za słuszne.


Nikt nie jest sędzią we własnej sprawie. :D To, co Ty, jako Shaman, uważasz za słuszne (Hitler mawiał dokładnie to samo :) ), może się mieć nijak do szczerości i uczciwości w znaczeniu prawdy obiektywnej, jeśli takowa istnieje (jeśli nie istnieje, to tym bardziej nie warto o tym gadać) ...Może lepiej dyskutujmy na przykładzie osoby odrobinkę bardziej znanej niż Ty, bo rozumiem, iż chodziło Ci, by swym przykładem zainspirować nas do tego "że można". <aniolek>

shaman pisze:A propos słabości jeszcze: wszelakie kombinowanie o charakterze niecnym, udawanie, ogólnie negatywna postawa (czujecie o co chodzi, rozpisujecie się o tym na trzech stronach) jest przejawem słabości właśnie.


Nie... Słabość maskuje się głównie siłą, poniżaniem innych, upajaniem się swym statusem. To jednak nie to samo, pomimo pewnych podobieństw.

shaman pisze:Bo kimże jest człowiek, którego umiejętności / osiągnięcia nie bronią się bez takowych "ulepszeń"?


Tyle tylko, że "ulepszenie" właśnie jest umiejętnością. :) Być może w sensie moralnym nie do obrony, niemniej w sensie materialny - tak samo dobrą drogą do konkretnego celu punktowego jak każda inna, o ile okazuje się skuteczna.

: 12 paź 2009, 00:17
autor: shaman
PFC pisze:Nikt nie jest sędzią we własnej sprawie. To, co Ty, jako Shaman, uważasz za słuszne (Hitler mawiał dokładnie to samo ), może się mieć nijak do szczerości i uczciwości w znaczeniu prawdy obiektywnej, jeśli takowa istnieje (jeśli nie istnieje, to tym bardziej nie warto o tym gadać) ...Może lepiej dyskutujmy na przykładzie osoby odrobinkę bardziej znanej niż Ty, bo rozumiem, iż chodziło Ci, by swym przykładem zainspirować nas do tego "że można".

Absolutnie nie. Skoro prawda absolutna nie istnieje lub nie zanosi się na jej odkrycie w tym tygodniu, to tym bardziej uszanować należy cudze systemy wartości (odrzucając skrajności typu chcę kraść, gwałcić i zabijać dla dobra świata). Siłę charakteru zaś poznaję po tym, jak konsekwentnie dana osoba trzyma się swojego. Zaradność po tym, na ile dobrze dana osoba na tym wychodzi. Mądrość zaś po tym, czy potrafi go zmodyfikować pod wpływem racjonalnych/szlachetnych powodów. Jesteśmy bliżej zrozumienia, obywatelu?

PFC pisze:Nie... Słabość maskuje się głównie siłą, poniżaniem innych, upajaniem się swym statusem.
Czy ja wiem... Aby pokazywać siłę, trzeba ją mieć. Aby móc chwalić się statusem, też jakiś trzeba osiągnąć. To raczej głupota. Choć głupota to jedna ze słabości :)

PFC pisze:Tyle tylko, że "ulepszenie" właśnie jest umiejętnością. Być może w sensie moralnym nie do obrony, niemniej w sensie materialny - tak samo dobrą drogą do konkretnego celu punktowego jak każda inna, o ile okazuje się skuteczna.
Tylko jeśli dla kogoś celem jest jedynie coś materialnego. A takie cele stawiają sobie głupcy.

: 12 paź 2009, 03:52
autor: pracocholik
Powoli dochodzimy do twierdzenia, że za wszystkimi pozytywnymi cechami stoi słabość osoby je prezentującej. Ktoś, kto z racji swoich przekonań dajmy na to nie kradnie, staje się obłudnikiem, który po prostu kraść nie potrafi... Czy to nie jakaś paranoja?

: 12 paź 2009, 08:54
autor: ksiezycowka
Wróćcie do tematu. <cisza>