: 18 wrz 2007, 22:27
Ted, ja Cię rozumiem w pewnym stopniu. Jesteś prawy. Miłość nazywasz bardzo ładnie - Oaza.
I tak sobie leżysz spokojnie... aż tu nagle petarda... bez sensownej przyczyny.
Zaczynasz się zastanawiać... co Ona ma właściwie na myśli... sugeruje Ci "braki"?
Skoro masz "braki", to automatycznie przestajesz czuć się przedmiotem jej pragnień...
Człowiek jest jaki jest... wszyscy się różnimy... ciężko się zmienić... skoro jest Ci ze sobą dobrze... a nawet jeżeli nie jest, to przynajmniej z Nią powinno być Ci dobrze.
I tak nachodzą Cię czarne myśli... w sercu złość.
Myślisz nad tym, myślisz... a Ona następnego dnia już nie przywiązuje wagi do tego co było wczoraj. Życie.
Kobiety są okrutne.
I w dalszym ciągu nie boicie się o myśli własnych partnerów? szczególnie Kobiet?
I tak sobie leżysz spokojnie... aż tu nagle petarda... bez sensownej przyczyny.
Zaczynasz się zastanawiać... co Ona ma właściwie na myśli... sugeruje Ci "braki"?
Skoro masz "braki", to automatycznie przestajesz czuć się przedmiotem jej pragnień...
Człowiek jest jaki jest... wszyscy się różnimy... ciężko się zmienić... skoro jest Ci ze sobą dobrze... a nawet jeżeli nie jest, to przynajmniej z Nią powinno być Ci dobrze.
I tak nachodzą Cię czarne myśli... w sercu złość.
Myślisz nad tym, myślisz... a Ona następnego dnia już nie przywiązuje wagi do tego co było wczoraj. Życie.
Kobiety są okrutne.
I w dalszym ciągu nie boicie się o myśli własnych partnerów? szczególnie Kobiet?