Prawdziwa miłość

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

Awatar użytkownika
Daisy
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 99
Rejestracja: 05 gru 2005, 13:34
Skąd: stąd ;)
Płeć:

Prawdziwa miłość

Postautor: Daisy » 13 paź 2009, 16:14

Dawno tu nie pisałam.. Sama nie wiem czemu.. Teraz tak se siedzę i myślę. W sumie nie wiem po co to piszę. Bo i tak nikt mi nie da ani cudownej rady, ani nic nie napisze czego bym się nie spodziewała.. Jak miałam 16 lat byłam zakochana na zabój. Patrząc na to z perspektywy czasu jednak nie wiem czy była to miłość czy zauroczenie, które nieodwzajemnione minęło po około pół roku. Później były przelotne związki, aż do czasu kiedy bardzo spodobał mi się jeden chłopak.. Z początku nie bardzo odwzajemniał moją sympatię.. jednak kiedy już dałam se spokój on zaczął za mną 'latać' no i tak byłam z nim 2,5 roku.. Był to bardzo burzliwy i toksyczny związek. Nie chciałam z nim być a nie potrafiłam go zostawić i myślę, że on mnie też. Byłam uzależniona od niego. Musiałam się z nim codziennie spotykać. Musiałam.. To było jak z jedzeniem czy chodzeniem do łazienki.. Jednak już wtedy w ogóle mi się nie podobał ani z wyglądu ani z charakteru. Wręcz odwrotnie. Widziałam w nim same wady i powoli zaczynałam go nienawidzić. Wiele razy próbowaliśmy zakończyć ten związek, aż w końcu ja postanowiłam definitywnie to zakończyć bo nie chciałam z nim spędzić reszty życia, a wiedziałam, że jak tego nie skończę, to będę z nim zawsze. No i pobyłam sama. Imprezowałam i to było moje życie. Byłam najszczęśliwsza na świecie tańcząc i bawiąc się ze znajomymi. Jednak ktoś do mnie ciągle pisał i mówił, że chce ze mną być. Pewnego razu do mnie przyszedł i w końcu się złamałam. Jestem z moim facetem prawie 2 lata.. Jest to jeden z wymarłych w tych czasach facetów. Czuły, troskliwy, opiekuńczy, pomocny, szczery, normalny.. Jak byłam z tym poprzednim to marzyłam o takim mężczyźnie jakiego mam teraz. A teraz? Teraz już sama nie potrafię siebie zrozumieć. Zdaje się, mam już 21 lat. Dziewczyny w moim wieku biorą śluby, mają dzieci.. A ja.. A ja nawet nie wiem czy kocham mojego chłopaka. Czasem czuję motylki, jestem szczęśliwa.. myślę, że chcę być z nim już zawsze i mieć z nim z dzieci. A czasem mnie denerwuje wszystkim i mam go dosyć i myślę, że wcale nie chcę z nim być. Może łatwiej byłoby mi go zostawić, żeby był inny. Czasem na niego patrzę i se myślę, że przez całe życie mogłam tylko marzyć o Takim człowieku. A teraz jak takiego mam .. To sama nie wiem co się ze mną dzieje. Nie wiem czy wynika to z braku miłości do tego człowieka czy z tego, że ogólnie nie potrafię kochać...
"Największą karą dla kłamcy jest nie to, że ktoś mu nie wierzy,
ale to, że on sam nie potrafi uwierzyć nikomu."
FrankFarmer

Postautor: FrankFarmer » 13 paź 2009, 16:22

Daisy pisze:Zdaje się, mam już 21 lat.

To czas, by zacząć szaleć, poznawać świat i różne różne, a nie kończyć poznawanie skupiając się na maluśkim rodzinnym światku.
Daisy pisze:Dziewczyny w moim wieku biorą śluby, mają dzieci..

Gdziekolwiek nie otworzę tematu to trzeba mi się powtarzać, jaka to głupota tego pokolenia. Skutki w co drugim tutejszym temacie.
Daisy pisze:To sama nie wiem co się ze mną dzieje. Nie wiem czy wynika to z braku miłości do tego człowieka czy z tego, że ogólnie nie potrafię kochać...

Wynika to z tego, że jesteś mocniej przywiązana do innych (poprzednich) emocji.
Żeby zrozumieć w pełni tego kolesia powinnać mieć 26-28 lat i wtedy planować życie. A do tej pory będziesz miała 1500 jazd z tym problemem związanych.
pracocholik
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 391
Rejestracja: 29 lip 2004, 14:14
Skąd: W-Wa - okolice
Płeć:

Postautor: pracocholik » 13 paź 2009, 17:52

Daisy, musisz zastanowić się nad jedną istotną rzeczą. Piszesz, że masz 21 lat i że niektóre kobiety w Twoim wieku zakładają już rodziny. To prawda. FrankFarmer stawia jednak tezę, że to nie wiek na zakładanie rodziny, że to czas na szaleństwa i zabawę. Kto ma rację? Obydwoje ją macie... Bo każdy człowiek jest inny. Jedna 21 latka jest na tyle dojrzała że zakłada rodzinę i będzie bardzo dobrze czuła się w roli żony i matki. Może już się wyszalała, a może nigdy nie potrzebowała szumieć za bardzo. To kwestia indywidualna. Kolejna mimo że zakłada rodzinę, nie jest jeszcze na to w pełni gotowa - ale nie oznacza to, że nie będzie dobrą matką czy żoną. Będzie jej po prostu trudniej, mogą pojawić się problemy, może zdradzić. Lecz nie musi - bo znów człowiek człowiekowi nie równy. Może zdarzyć się natomiast tak, że za kilka lat spotka kogoś, kto zdecydowanie bardziej do niej pasuje niż mąż - znów nie można definitywnie powiedzieć, że zostawi męża by się z tą osobą związać. Następna grupa młodych kobiet to taka, która potrzebuje doświadczeń, która szuka tego najwłaściwszego towarzysza życia próbując. Bo nie potrafi zdefiniować czego po nim oczekuje. Nie zrozum mnie źle, lecz wydaje mi się, że Ty nie jesteś po prostu pewna czy ten "kandydat idealny" naprawdę nim jest. To że myślisz o nim w ten sposób może (lecz nie musi) wynikać z zasad które wyniosłaś z domu. Widzisz, że charakteryzują go cechy, które określasz jako dobre. Podświadomie gdzieś w głowie masz tradycyjny obraz "dobrego męża", lecz to nie musi być dobry mąż dla Ciebie!
Poza tym, wydaje mi się, że nie doceniasz mężczyzn. To nie jest prawda, że typ "dobry mąż" wymiera. Po prostu nie widać ich na pierwszy rzut oka, gdyż najagresywniej "reklamują się" inni. No i nikt nie może odebrać też panom prawa do "wyszumienia się"!

Moim zdaniem Twoja diagnoza sytuacji jest skrajnie niesłuszna. Moim zdaniem należysz po prostu do tej grupy młodych kobiet, które potrzebują więcej czasu by dojrzeć. A zamiana tego partnera na innego "z marszu" w niczym Ci IMO nie pomoże. Nie wiem czy rozpatrywałaś taką możliwość, ale spróbuj "separacji" z obecnym facetem. Zobacz jak sama na to zareagujesz.

@FrankFarmer - Nie wiem jaki wiek musi osiągnąć Daisy by zrozumieć "dobrego męża". Równie dobrze może go zrozumieć za pół roku, jak i za 10. Takie arbitralne twierdzenia nie mają sensu, bo to zależy od osobowości.
I nie pisz proszę o "głupocie pokolenia" i jej skutkach. Urodziłem się gdy moja mama miała 22 lata. To zdecydowanie zdrowsze, niż gdy dziecko rodzi się w wieku 32, 35, czy nawet 40 lat. Zapewniam Cię, że moi rodzice kochali się, kochają się i nic nie wskazuje na to żeby się mieli nie kochać. Inaczej nie wytrzymaliby ze sobą nawet minuty, takie mają charaktery <diabel>
(...)
And when you turned to me and smile
You took my breath away
I have never had such a feeling
Such a feeling of complete and utter love
As I do tonight
(...)

Chris de Burgh - Lady in Red
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 13 paź 2009, 21:46

Miłość daje sprzeczne uczucia, ale wszystkie dobre. Np harmonię, spokój i fascynację, żywioł. Jednocześnie. Ty masz tylko rozterki. Nie jest to do końca fair względem partnera.

To fakt, nie umiesz kochać. Przynajmniej tego człowieka.

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 333 gości