W jaki sposób walczyć o dawno utraconą miłość?

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

Awatar użytkownika
Ardaniss
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 126
Rejestracja: 23 maja 2007, 02:32
Skąd: Mława
Płeć:

Postautor: Ardaniss » 26 maja 2007, 12:00

KAROLA pisze:jeśli nie możesz komuś powiedzieć co do niej/niego czujesz prosto z mostu bo wtedy nic nie wyjdzie... to czy naprawdę nie lepiej przejść nad tym do porządku dziennego i dać sobie spokój?


Zeby to tylko bylo takie proste... W tym rzecz, ze czasem gdy jedna polowka dowie sie od drugiej co ta druga do niej czuje, moze sie nawet wystraszyc, ze ona przeciez jeszcze go nie kocha i postanowi sie rozstac.

Ale w tej sytuacji, w jakiej znajduje sie zalozyciel tematu, to moim zdaniem powinien odpuscic i to jak najszybciej. Oczywiscie latwo jest to mowic, bo nie jestem w jego sytuacji, ale marnuje sobie zycie takim zameczaniem sie... i byc moze tym samym marnuje zycie jakiejs jednej dziewczynie, ktora czeka wlasnie na takiego goscia jak on, ale jakos on nie moze sie zebrac by ja odnalezc ;)
Awatar użytkownika
tank girl
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 483
Rejestracja: 21 gru 2005, 06:47
Skąd: inąd
Płeć:

Postautor: tank girl » 26 maja 2007, 12:17

Ardaniss pisze:To dziala w dwie strony :) Jesli chlopak bedzie, tak jak napisalas, merdal ogonkiem i spelnial kazda zachciankie straci bardzo duzo ze swojej wartosci w oczach dziewczyny. Jesli przesadzi z byciem dumnym, twardym draniem to tez straci w jej oczach... Czyli krotko: nie przeginac w zadna strone :)

Zgadzam się :)

shaman pisze:Trzeba być gotowym w każdej chwili do schowania dumy w kieszeń. Inaczej związek jest grą. Inaczej duma nas ogranicza.

Nie wydaje mi się. Duma to nie coś, co raz się ma schowane, a raz nie.

Jeśli jedna ze stron nie potrafi docenić gotowości do takiego zachowania się drugiej, jeśli twierdzi, że to nie seksowne, poniżające - to... nie dla mnie. Niech sobie tacy ludzie żyją, ja jak kocham to tylko miłość się liczy.

I błąd. A miłość, jak już wspominałam, jest z dumą jak najbardziej kompatybilna.

To kwestia zaufania. Potrafię zapomnieć o swojej dumie, ale wiem, że partnerka zrobi wszystko, bym nie musiał.

Zdecyduj się, bo raz piszesz jedno, a potem drugie.

Poza tym to nie musi być merdanie ogonkiem, poniżanie się i co tam jeszcze wymieniłaś. Współczuję ograniczonej wyobraźni.

To nie kwestia wyobraźni, i snutych w oderwaniu od tzw. Rzeczywistości teorii, tylko tego, co miałam okazję w życiu na własne oczy widzieć.
I niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda, dla katów, szpiclów, tchórzy... :] (Zbigniew Herbert)
FrankFarmer

Postautor: FrankFarmer » 26 maja 2007, 14:25

Shaman pisze:Możesz o niej zapomnieć. Możesz być blisko niej i czekać. Możesz wziąć to w swoje ręce, i odbić ją. Wszystko zależy od tego, jakim człowiekiem się czujesz. I kim chcesz być.

A świstak siedzi i zawija je w te sreberka... <glaszcze> G.wno prawda. Niestety on wszystkiego nie może, co by chciał, bo tutaj mamy 2 osoby. Ta druga nie chaiała, nie chce i nie będzie chciała, pomimo, że on se bedzie brał w swoje ręce (cokolwiek <diabel> ), odbijał (może sobie w tańcu laski poodbijać) i jakim by sie nie czuł człowiekiem <mlotek>
lena pisze:Skoro ja kochasz to musisz sie z nia spotkac !!!!!!
NAjlepiej tak ze niby przypadkiem Musisz bywac tam gdzie ona I Jak juz ja spotkasz to zapros na kawe i pogadajcie jak przyjaciele . Zachowuj sie tak jak wtedy kiedy ja poznales przeciez to tegodawnego chlapaka kochala!!!!!!! Stara milosc nierdzewieje

<hahaha> następna!!! dziecko naoglądało się telenowel... szkoda słow na tak denne porady... <belt>
Raddecki
Ja się kiedyś też zastanawiałem nad podobną kwestią. I wyszło mi tak: to ja sobie kocham i to jest moja sprawa i mój problem. Skoro one mnie nie chciała, wolała kogoś innego, to pomimo miłych stosunków ONA CIEBIE NIE CHCE i JĄ NIE INTERESUJE ŻE TY JĄ KOCHASZ. Zachowaj to więc dla siebie. Jesteście obcymi ludźmi, chociaż wydaje ci się inaczej. Ja np. czasami miewam ochotę, żeby tak ją spotkac i pogadać, wybadać itd. ALE OD RAZU PUKAM SIĘ W ŁEB: ONA MNIE NIE CHCE. Tak więc jedyna szansa dla mnie i dla ciebie = ona sama musi się odezwać. Inaczej to porażka, bo nie jestes w stanie zmienić jej uczuć. Niestety nie wszystko na tym świecie zależy od nas.
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 26 maja 2007, 17:49

FrankFarmer pisze:Shaman napisał/a:
Możesz o niej zapomnieć. Możesz być blisko niej i czekać. Możesz wziąć to w swoje ręce, i odbić ją. Wszystko zależy od tego, jakim człowiekiem się czujesz. I kim chcesz być.


A świstak siedzi i zawija je w te sreberka... G.wno prawda. Niestety on wszystkiego nie może, co by chciał, bo tutaj mamy 2 osoby. Ta druga nie chaiała, nie chce i nie będzie chciała, pomimo, że on se bedzie brał w swoje ręce (cokolwiek ), odbijał (może sobie w tańcu laski poodbijać) i jakim by sie nie czuł człowiekiem

Toż to o tym mówię. Ocenią go po czynach (w rozumieniu, że zaniechanie też może być czynem - dla niekumatej czołgistki). <mlotek>
Awatar użytkownika
Machiaveli
Bywalec
Bywalec
Posty: 37
Rejestracja: 14 cze 2007, 10:58
Skąd: St. Petersburg
Płeć:

Re: W jaki sposób walczyć o dawno utraconą miłość?

Postautor: Machiaveli » 14 cze 2007, 12:59

Raddecki pisze:Zakładam ten temat po odrzuceniu przeze mnie kolejnej kobiety, która chciała ode mnie "czegoś" więcej po miesiącu znajomości. Powodem jest jak zwykle - i co staje się już niemal tradycją - moja była kobieta. Po prostu ciągle mam ją w głowie i sercu i nie jestem w stanie otworzyć się na tyle przed żadną inną żeby stworzyć związek. A rozstałem się z moją eks już rok i 3 m-ce temu. Ciągle się z tej miłości nie wyleczyłem i nie ma dnia żebym o niej nie myślał, albo żeby mi się po nocach nie śniła. I tak sobie myślę czy ja jestem normalny.

Może wpierw wyjawisz nam przyczynę, która zdecydowała o Waszym rozstaniu?

Raddecki pisze:Mam swoje lata (27), jestem po paru związkach, ale to poprzednia była tą moją prawdziwą miłością. Być może ją "masakrycznie" wyidealizowałem, ale naprawdę gdybym tylko mógł, to wróciłbym do niej bez wahania. Mimo tego, że to ona ostatecznie mnie zostawiła po krótkim czasie związała się z innym. Z tym innym jednak jej się chyba nie ułożyło jak chciała, ale prawdopodobnie z nim jeszcze jest. I ciągle myślę, żeby może spróbować jeszcze raz o nią zawalczyć. Myślicie że jest sens? Tylko mi nie piszcie, że 2 razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, bo po pierwsze - to nie będzie ta sama rzeka, po drugie - znam osobiście przypadek, kiedy ludzie zeszli się po 2 latach i teraz są szczęśliwym małżeństwem. To teraz zakładając, że jednak warto - jak to zrobić? Nie mamy w ogóle kontaktu poza jakimiś "sztucznymi" smsami z okazji świąt. Ja znowu po tym jak kiedyś nie chciała się ze mną spotkać teraz mam opory żeby jeszcze raz zaproponowac jej spotkanie. No i tak w kółko. Miesiące mijają, odrzuciłem już trzecią kobietę, z która mogłem coś więcej stworzyć. Jak myślicie, w jaki sposób mogę nawiązać jeszcze raz kontakt z moją byłą? Muszę jeszcze raz spróbować, bo sobie nie wybaczę.


Bardzo zainteresował mnie Twój wypadek. Przeżywam bowiem niemal identyczną sytuację. Różnica polega jednak na tym, że jestem po drugiej stronie - jako obecny jej partner. Mój punkt widzenia, zatem może dużo wyjaśnić.

Jestem obecnie z kobietą, która ma za sobą nieudany związek. Dla mnie to była miłość od pierwszego wejrzenia. Trafił mnie piorun. To była chwila, w której poczułem do niej prawo.
Inaczej, wcale bym tego nie zaczynał. To było jak iluminacja, czyste objawienie. Poczułem to. I ona też to poczuła. Zdobyłem ją przebojem. Skradłem jej duszę. Sam Dostojewski nie zrobiłby tego lepiej. I taka moja prawda.

Były chłopak? heh. To źródło żartów, kpin, pogardy i z mojej strony.. współczucia. Bowiem
nigdy nie zrozumiem jak on mógł ją zdradzić. I co za tym idzie, jak mógł tyle stracić? Jest jak jest. Życie toczy się dalej. Są lepsze i gorsze chwile. Początkowo to lekceważyłem, ale z biegiem czasu jej były dawał o sobie znać. A to poprzez wypytywanki jej znajomych, a to poprzez próbę podtrzymywania kontaktów z przedstawicielami jej rodziny, poprzez pełne życzliwości smsy z okazji Dnia Kobiet itd. Niesłychany tupet. Zaczynałem być zły... na Nią.

Jestem zdania, że jej przeszłość z nim to nie moja sprawa. Jestem zdania, że moje osobiste poczucie wartości odgrywa rolę najważniejszą. Jestem w stanie uporać się z tą przeszłością. Jestem w stanie wytłumaczyć sobie, że poznałem inną kobietę, aniżeli tamta, z którą on był.
Nasza wspólna historia to nasza historia i jego w niej nie ma. Jednak czyżby tak jest? On daje sygnały, że nie zapomniał. On daje sygnały, że wciąż pamieta. A mnie? szlag trafia. Ona mnie uspokaja. Ja jej wierzę. Ale jej ten problem nie dotyczy. To ja muszę to znosić. To ja muszę wciąż zachodzić w głowę, że on ją... dotykał. Ona tego nie zrozumie. Mnie to boli i ja się z tym nie kryję. Ten łajdak może mieć z tego satysfakcję, ale tak to już jest.

Całą winę zrzucam na kobietę. Bo tutaj rozchodzi się tylko o Nią. Ja jego nigdy nie odwiodę od jego zamiarów. Bo mam świadomość nieograniczonej siły Miłości. Ja mu nie odbiorę tej nadzieji. Ja mu nie zabiorę szans. Ja mu nigdy nie zadam cierpienia. Ja tu jestem pionkiem. Z jego perspektywy. Zatem cała sytuacja spoczywa w rękach tej Kobiety. To ona musi coś udowodnić. Musi dokonać wyboru. Pominąć kompromis. Wyzbyć się naiwności, litości oraz współczucia. I zdecydowanie zaatakować. Nie pozostawiając cienia złudzeń. Wywalczyć dla mnie prawdę. Dla naszego wspólnego Dobra. Wyczujecie intruza? unicestwić. Waszą bronią niech będzie uczucie. To wszystko. To jest najsilniejsze.

Tak też moja kobieta zrobiła. Póki co, mam spokój. Jednakże, jeżeli w przyszłości znowu się pojawi? potraktuje to jako wyraz podważania inteligencji słownej mojej kobiety i zaatakuje sam.

Dlatego chłopcze, dorośnij. Inaczej nic dobrego Ci nie wróżę.
Raddecki
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 23
Rejestracja: 05 mar 2007, 13:27
Skąd: PL
Płeć:

Postautor: Raddecki » 25 cze 2007, 01:08

Dla mnie ten temat jest już zamknięty, bo uświadomiłem sobie, że nic w ten sposób nie wskóram. Ona zresztą chyba ostatecznie zdecydowała się urwać ze mną kontakt. Muszę jednak napisać jeszcze parę słów do kolegi wyżej.
A więc po pierwsze - rozumiem w jakiej sytuacji jesteś, bo miałem ten sam problem przez pewien czas mojego związku z tą właśnie dziewczyną. Jej poprzedni facet też jakiś czas nie dawał spokoju, ale w dużo bardziej radykalny sposób niż ja. Wiem że to nieciakawe doświadczenie i w życiu bym nie przypuszczał, że i ja mogę być po tej drugiej stronie barykady, aczkolwiek ja jakieś zasady mam i nie robiłem niczego na chama.
Po drugie - dla Twojej kobiety jest to jednak sytuacja nieco inna, bo jak piszesz jej były facet był draniem, który ją zdradził, poniżył. Innymi słowy - bardzo skrzywdził. W tym kontekście to ja się dziwię, że ona w ogóle ma ochotę utrzymywac z nim kontakt. U mnie jednak było inaczej. Ja mojej eks nigdy nie skrzywdziłem, nie zdradziłem jej, byłem dla niej dobry, czasami może nawet za dobry. Myslisz, że miałbym honor odzywać sie do kobiety, którą zraniłem? W każdym razie nasze rozstanie było zupełnie pokojowe.
Po trzecie - dziwi mnie też zachowanie kobiet, które wprost nie powiedzą facetom, że nie mają ochoty utrzymywać kontaktu. Nie wiem jak jest u Twojej pani, ale moja eks nigdy od rozstania nie dała mi wprost znać, żebym do niej nie pisał. Więcej - przez pewien czas sama inicjowała ten kontakt, kiedy ja miałem kompletnie dosyć i byłem wypalony. Dlaczego więc to robiła? Żeby się o sobie przypomnieć, a może kolejnemu facetowi na złość? Tak więc to nie jest tylko tak, że ja jestem ten "zły".
Po czwarte - ja naprawdę staram się być fair wobec niej. Nie mam zamiaru niczego w jej życiu rozwalać i już się wycofałem. I zrobiłbym to dużo wcześniej gdyby nie to że ona ciągle dawała mi nadzieję. Bo jak wytłumaczyć np. to, że bawiła się w sylwestra na jakimś balu, a ja byłem pierwszą osobą której puściła życzenia noworoczne? Dosłownie minutę po północy. Mogła mnie w każdej chwili zignorować, nie zrobiła tego.
Wreszcie - jak sam piszesz zdajesz sobie sprawę z siły miłości. No właśnie, miłość nie wybiera, ludzie naprawdę dziwnie się zachowują gdy na kimś im zależy, czego ja jestem przykładem. Ale w takiej sytuacji to Ty masz przewagę, bo jesteś z kobietą, jesteś przy niej na co dzień. Ktoś taki jak jej były facet tak naprawdę nie zrobi nic, jeśli ona jest zakochana w Tobie. Miej to na uwadze.
Awatar użytkownika
Hyhy
Weteran
Weteran
Posty: 2611
Rejestracja: 29 mar 2004, 01:41
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Hyhy » 26 cze 2007, 00:44

Nie odrzucaj kolejnej 4 kobiety, po prostu nie wchodz z nimi w relacje tego typu - relacje zwiazkowe.
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "

hyhy e(L)o :)
maro
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 221
Rejestracja: 21 gru 2005, 16:45
Skąd: Wzgórek Pagórek
Płeć:

Postautor: maro » 29 cze 2007, 05:22

hej widze trafiłem na temat bliski mojeju obecnemu problemowi, ja straciłem kontakt z moja było jakies 3 miechy temu, chociaz wiem ze to przezemnie bo ona dzwoniła pisała a ja olałem, a teraz budze sie o 5 rano i mysle co robic. Juz zdecydowałem, napisze do Niej zrobie ten krok, wkoncu ktos musi go zrobic. Duzo osób pisze tutaj co albo ma juz to wszystko praktycznie za soba lub moze posłuzyc dobra radą, chwała wam za to, swoja droga ciekawi mnie to jak ludzie nie znający sie daja sobie rasy jak postepowac z kobbietami, ale wychodzi ok. Ja od siebie dodam, że zycie jest za krótkie i szkoda czasu na niewłasciwa miłość wiec decyzje trzeba podejmowac zanim bedzie za późno...
"Milośc to nie jest kontrakt który zrywasz gdy dzień masz gorszy"
ghjk
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 10
Rejestracja: 06 cze 2007, 18:55
Skąd: wrocław
Płeć:

Postautor: ghjk » 04 lip 2007, 12:54

Tak więc jedyna szansa dla mnie i dla ciebie = ona sama musi się odezwać. Inaczej to porażka, bo nie jestes w stanie zmienić jej uczuć. Niestety nie wszystko na tym świecie zależy od nas.


a jak np. nie odzywaja sie do siebie przez jakis czas, a potem ona przyslala mu zyczenia z okazji urodzin smsem, z dopiskiem "kisses" - to znaczy ze ona cos do niego czuje, czy po prostu mu sklada zycznia?

bo akurat przerabialem niedawno podobna sytuacje....
Stormy

Postautor: Stormy » 04 lip 2007, 14:01

po prostu sklada zyczeia - kisses i buziaczki to jak cmok w policzek u cioci na imieninach a nie namietne wpychanie jezyka w gardlo
ghjk
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 10
Rejestracja: 06 cze 2007, 18:55
Skąd: wrocław
Płeć:

Postautor: ghjk » 04 lip 2007, 14:24

a miala niby napisac: wszystkiego najlepszego, całuski, nie gadalismy przez miesiac - to nic, bardzo cie kocham, chodz na dziki sex i sie ze mna ozen!

to w sumie tak samo jakby zaprosila do kina, na spacer czy na piwo. to tez nie jest zaproszenie na dziki sex, a mimo wszystko moze cos znaczyc

w sumie to nie moj problem, wiec sie nie mam co angazowac mocno. ale fakt faktem, ze jak mi na kims nie zalezy, malo tego - zostawilem tego kogos, to raczej takich 'slodkich' zyczonek bym nie napisal
Awatar użytkownika
Marissa
Weteran
Weteran
Posty: 1864
Rejestracja: 30 maja 2006, 11:46
Skąd: XxX
Płeć:

Postautor: Marissa » 04 lip 2007, 15:06

ghjk pisze:a mimo wszystko moze cos znaczyc

O tak, ze go dalej kocha.... <zalamka>
Byla z facetem jakis czas, nie jest jej obojetny - ale to nie milosc, tylko sympatia, to napisala na urodziny, ze pamieta o tej szczegolnej dacie, ze nie zapomniala ze spedzila z nim mile chwile. Tyle, ja bym sie nie doszukiwala ukrytych znaczen.
zawe
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 94
Rejestracja: 08 mar 2007, 07:53
Skąd: niką
Płeć:

Postautor: zawe » 05 lip 2007, 11:20

Bo jak wytłumaczyć np. to, że bawiła się w sylwestra na jakimś balu, a ja byłem pierwszą osobą której puściła życzenia noworoczne?
miłości już nie ma, ale wspólne spędzony czas, możeszacunek i sentyment do tego co było...nie przyszło Ci to do glowy,że to był tylko taki wyraz przyjacielskiego gestu?
swoją drogą wiadomo, jak to jest z smsami na sylwestra, wiem, że jak my wysyłaliśmy o północy, to dochodziły kolo pierwszej nawet...więc może nie ma nic wielkiego, po prostu wysłała wcześniej <hahaha> jak wszystkim innym
Marissa pisze:Byla z facetem jakis czas, nie jest jej obojetny - ale to nie milosc, tylko sympatia, to napisala na urodziny, ze pamieta o tej szczegolnej dacie, ze nie zapomniala ze spedzila z nim mile chwile. Tyle, ja bym sie nie doszukiwala ukrytych znaczen.
ja również nie, to taki gest że to co BYŁo (ale się skończyło <aniolek> ) , było ważne.
Awatar użytkownika
Maverick
-#
-#
Posty: 7683
Rejestracja: 04 sty 2004, 21:49
Skąd: Eden
Płeć:

Postautor: Maverick » 07 lip 2007, 08:22

Nie ukrywam ze jak czytam o "walce o milosc" albo o "walce o kobiete" to troche mnie to smieszy :P Bo takie cos nie istnieje. Jak kobieta nie jest zainteresowana to chocby sie nie wiem co robilo nic sie nie zdziala. A to czy jest zainteresowana czy nie widac, bo sama to okazuje.
A jak jest zainteresowana to to tez nie jest zadna mistyczna walka o kobiete czy o milosc tylko zwykle podchody i gierki damsko meskie, zainteresowanie soba itd.

Walka o milosc kojarzy mi sie z futrowaniem gesi na sile poprzez wciskanie jej do zoladka pozywienia mimo ze dawno jest juz najedzona.

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 517 gości