Raddecki pisze:Zakładam ten temat po odrzuceniu przeze mnie kolejnej kobiety, która chciała ode mnie "czegoś" więcej po miesiącu znajomości. Powodem jest jak zwykle - i co staje się już niemal tradycją - moja była kobieta. Po prostu ciągle mam ją w głowie i sercu i nie jestem w stanie otworzyć się na tyle przed żadną inną żeby stworzyć związek. A rozstałem się z moją eks już rok i 3 m-ce temu. Ciągle się z tej miłości nie wyleczyłem i nie ma dnia żebym o niej nie myślał, albo żeby mi się po nocach nie śniła. I tak sobie myślę czy ja jestem normalny.
Może wpierw wyjawisz nam przyczynę, która zdecydowała o Waszym rozstaniu?
Raddecki pisze:Mam swoje lata (27), jestem po paru związkach, ale to poprzednia była tą moją prawdziwą miłością. Być może ją "masakrycznie" wyidealizowałem, ale naprawdę gdybym tylko mógł, to wróciłbym do niej bez wahania. Mimo tego, że to ona ostatecznie mnie zostawiła po krótkim czasie związała się z innym. Z tym innym jednak jej się chyba nie ułożyło jak chciała, ale prawdopodobnie z nim jeszcze jest. I ciągle myślę, żeby może spróbować jeszcze raz o nią zawalczyć. Myślicie że jest sens? Tylko mi nie piszcie, że 2 razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, bo po pierwsze - to nie będzie ta sama rzeka, po drugie - znam osobiście przypadek, kiedy ludzie zeszli się po 2 latach i teraz są szczęśliwym małżeństwem. To teraz zakładając, że jednak warto - jak to zrobić? Nie mamy w ogóle kontaktu poza jakimiś "sztucznymi" smsami z okazji świąt. Ja znowu po tym jak kiedyś nie chciała się ze mną spotkać teraz mam opory żeby jeszcze raz zaproponowac jej spotkanie. No i tak w kółko. Miesiące mijają, odrzuciłem już trzecią kobietę, z która mogłem coś więcej stworzyć. Jak myślicie, w jaki sposób mogę nawiązać jeszcze raz kontakt z moją byłą? Muszę jeszcze raz spróbować, bo sobie nie wybaczę.
Bardzo zainteresował mnie Twój wypadek. Przeżywam bowiem niemal identyczną sytuację. Różnica polega jednak na tym, że jestem po drugiej stronie - jako obecny jej partner. Mój punkt widzenia, zatem może dużo wyjaśnić.
Jestem obecnie z kobietą, która ma za sobą nieudany związek. Dla mnie to była miłość od pierwszego wejrzenia. Trafił mnie piorun. To była chwila, w której poczułem do niej prawo.
Inaczej, wcale bym tego nie zaczynał. To było jak iluminacja, czyste objawienie. Poczułem to. I ona też to poczuła. Zdobyłem ją przebojem. Skradłem jej duszę. Sam Dostojewski nie zrobiłby tego lepiej. I taka moja prawda.
Były chłopak? heh. To źródło żartów, kpin, pogardy i z mojej strony.. współczucia. Bowiem
nigdy nie zrozumiem jak on mógł ją zdradzić. I co za tym idzie, jak mógł tyle stracić? Jest jak jest. Życie toczy się dalej. Są lepsze i gorsze chwile. Początkowo to lekceważyłem, ale z biegiem czasu jej były dawał o sobie znać. A to poprzez wypytywanki jej znajomych, a to poprzez próbę podtrzymywania kontaktów z przedstawicielami jej rodziny, poprzez pełne życzliwości smsy z okazji Dnia Kobiet itd. Niesłychany tupet. Zaczynałem być zły... na Nią.
Jestem zdania, że jej przeszłość z nim to nie moja sprawa. Jestem zdania, że moje osobiste poczucie wartości odgrywa rolę najważniejszą. Jestem w stanie uporać się z tą przeszłością. Jestem w stanie wytłumaczyć sobie, że poznałem inną kobietę, aniżeli tamta, z którą on był.
Nasza wspólna historia to nasza historia i jego w niej nie ma. Jednak czyżby tak jest? On daje sygnały, że nie zapomniał. On daje sygnały, że wciąż pamieta. A mnie? szlag trafia. Ona mnie uspokaja. Ja jej wierzę. Ale jej ten problem nie dotyczy. To ja muszę to znosić. To ja muszę wciąż zachodzić w głowę, że on ją... dotykał. Ona tego nie zrozumie. Mnie to boli i ja się z tym nie kryję. Ten łajdak może mieć z tego satysfakcję, ale tak to już jest.
Całą winę zrzucam na kobietę. Bo tutaj rozchodzi się tylko o Nią. Ja jego nigdy nie odwiodę od jego zamiarów. Bo mam świadomość nieograniczonej siły Miłości. Ja mu nie odbiorę tej nadzieji. Ja mu nie zabiorę szans. Ja mu nigdy nie zadam cierpienia. Ja tu jestem pionkiem. Z jego perspektywy. Zatem cała sytuacja spoczywa w rękach tej Kobiety. To ona musi coś udowodnić. Musi dokonać wyboru. Pominąć kompromis. Wyzbyć się naiwności, litości oraz współczucia. I zdecydowanie zaatakować. Nie pozostawiając cienia złudzeń. Wywalczyć dla mnie prawdę. Dla naszego wspólnego Dobra. Wyczujecie intruza? unicestwić. Waszą bronią niech będzie uczucie. To wszystko. To jest najsilniejsze.
Tak też moja kobieta zrobiła. Póki co, mam spokój. Jednakże, jeżeli w przyszłości znowu się pojawi? potraktuje to jako wyraz podważania inteligencji słownej mojej kobiety i zaatakuje sam.
Dlatego chłopcze, dorośnij. Inaczej nic dobrego Ci nie wróżę.