Dziekuję za wszystkie opinie i porady. Nie spodziewałam się tylu
krpablo pisze:Pogadaj na temat tego problemu z najbliższymi. Zapytaj, czy widzą w tobie to samo np. w kontaktach z rodziną. Poproś ich o radę.
Rozmawiałam z nimi o tym ale oni są przyzwyczajeni do mojego stylu bycia. Rodzinie raczej to nie przeszkadza, że niewiele mówię, uważają że zachowuję się normalnie. Są do tego przyzwyczajeni. Poza tym w domu człowiek zawsze jest na luzie i jest otwarty. "Schody" zaczynają się na zewnątrz. Gdy rozmawiałam na ten temat z mamą była raczej zdziwiona i stwierdziła, że jestem przewrażliwiona, że ona też kiedyś była nieśmiała ale z wiekiem jej to przeszło. Ale u mnie jest coraz gorzej. Gdy byłam młodsza życie było prostsze. Pomimo nieśmiałości występowałam na akademiach, w różnego typu przedstawieniach szkolnych itd. Teraz już chyba bym się na to nie odważyła. Kiedy opowiedziałam mamie o tym, że coraz większej liczbie osób zaczyna przeszkadzać moja małomówność a w tym temu chłopakowi, stwierdziła że muszę poznać kogoś komu nie będzie to przeszkadzało i że każdy jest inny i gadatliwość też potrafi być denerwująca.
Jakieś 3 tygodnie temu zrobiliśmy u mnie na działce grilla: moi rodzice, babcia, ja, ten chłopak oraz koleżanka z chłopakiem. Wszyscy co do jednego nawijali i świetnie spędzili czas. Tylko ja prawie nic nie mówiłam ale również dobrze się bawiłam, posłuchałam, pośmiałam się. A potem ten chłopak zapytał mnie na gadu czemu nawet w tak dobrze znanym mi towarzystwie, wśród swoich bliskich nadal siedzę cicho.
neo7 pisze:Dlaczego dziewczyny zawsze tak przeceniają wartość rozmowy?
Widzisz, chyba nie tylko dziewczyny bo tak się składa, że ja bym mogła pomilczeć i mnie by nie przeszkadzało, że jest cisza, tylko że to właśnie jego denerwuje to że nic nie mówię.
neo7 pisze:Albo coś między wami iskrzy jako kobietą i mężczyzną albo nie i rozmowa nie ma tu nic do rzeczy.
Być może rozmowa nie ma wielkiego znaczenia ale chyba tylko w przypadkach gdy kobieta i mężczyzna chcą się zabawić jednokrotnie, na zasadzie dziś jakieś przytulanko całowanko a jutro powiemy sobie dowidzenia. No chyba, że takie intymne zbliżenie do rozmowy pobudza i dalsza znajomość ma szansę.
Jeśli się chce budować długotrwałą relację na zasadzie najpierw się poznajmy a potem zbliżmy to jednak chyba rozmowa ma znaczenie.
neo7 pisze:Jeżeli tego gościa ciągnie do tej koleżanki to znaczy że ona mu sie bardziej podoba i tyle.
Czyli tak będzie zawsze gdy będę spotykać się z jakimś chłopakiem, tą koleżanką i jej chłopakiem. Zawsze będę z boku. Szansę mam tylko w spotkaniach z danym chłopakiem sam na sam. Już raz tak miałam, teraz sytuacja się powtarza.
Ale akurat w tym przypadku, o którym piszę było tak, że to ten chłopak nalegał na spotkania ze mną sam na sam w celu lepszego mnie poznania a ja spotykałam się z nim bo dobrze czułam się w jego towarzystwie i tak sobie myślę, że dopóki ta relacja była kumpelska to było dużo lepiej niż potem gdy to sie troszkę rozwinęło bo potem oczywiście mnie zaczęło zależeć i wtedy zaczęło się z mojej strony analizowanie każdego jego ruchu

Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale kiedy tylko zaczyna się dziać coś więcej to jednym słowem "głupieję" i zaczynam wszystko rozkładać na czynniki pierwsze. Głupia przypadłość :-/
neo7 pisze:- o czym miałabyś gadać, skoro nie jesteście na takim jeszcze poziomie intymności, żeby to miało głębszy sens,
- gadanie o głupotach raczej nie rozpali uczucia - przynajmniej nie słyszałem o takim zjawisku
- tremujesz się bo analizujesz każdą swoją myśl, czy to co powiesz będzie dostatecznie interesujące i nie spowoduje, że stracisz w jego oczach.
- A o czym sie rozmawia gdy ludzie osiągną większy poziom intymności?
- Na początku raczej chodzi chyba o lepsze poznanie się
- W tym jest chyba trochę prawdy ale widocznie to działa podświadomie bo owszem, analizuję ale zachowania innych.
neo7 pisze:Jeżeli coś jest między danymi osobnikami to wszystko przychodzi samo, jakoś naturalnie.
Przychodzić to może i przychodzi nawet trochę bo w końcu trochę się do siebie zbliżyliśmy. Tylko dlaczego potem odchodzi?

czemu zamiast zbliżać się dalej to się od siebie oddalamy? Bo on pewnie myślał, że się rozkręcę a tu nici z tego

TelBundy pisze:Autorka pisała o swej spinie w tej sytuacji i nieśmiałości, nie znaczy to przecież, że fajnej, interesującej konwersacji nie przeprowadzi, gdy stopniowo wyleczy się z w/w cech

Coś w tym jest bo kiedy zdarzył się raz wieczór kiedy byłam, jak na mnie, naprawdę wyluzowana i żartowałam i udało mi się trochę pogadać, co było połączone z wyśmienitym humorem to wtedy działało to na tego chłopaka i chciał zacieśniać ze mną więzi

Ale takie sytuacje to taka rzadkość u mnie, że wcale się nie dziwię że chłopak traci cierpliwość :-/
Nie da się mieć super humoru 24 godziny na dobę. Nie zawsze jest sprzyjająca sytuacja do tego.
neo7 pisze:Faceci tacy jak ja sa wzrokowcami a nie słuchowcami. Ja tam jeszcze się nigdy nie zabujałem w lasce, bo potrafiła nawijać.
Bo to nie chodzi chyba o to by tylko sama nawijała ale o to by prowadziła z Tobą ciekawą konwersację kiedy również ty możesz się wykazać.
msssss pisze:Sadze ze jezeli autorka jest tak zamknięta w sobie, to niektorzy moga odebrac ja jako osobe malo towarzyska, znaczy ze np nasze towarzystwo jej nie odpowiada i nie chce z nami rozmawiac, albo nie ma nic ciekawego do powiedzenia.
I pewnie tak odbierają

A już na pewno wtedy gdy mnie nie znają. Bo gdy mnie dobrze znają to potrafią zrozumieć.
Dzięki, poczytałam.
W tym temacie jest głównie o pierwszym wrażeniu jakie się wywiera na innych osobach w nowym towarzystwie, ale jak tak sobie pomyślę to jak na razie trafiam na takie osoby, które nie skreślają mnie po pierwszym wrażeniu. Zarówno wcześniej gdy poznałam jednego chłopaka jak i teraz gdy poznałam tego to obaj chcieli ciągnąc znajomość ze mną. Do czasu

Cierpliwość kiedyś się zawsze kończy.
Jarmundo pisze:Lilka nie przejmuj sie, na pewno znajdziesz osobe ktora bedzie cie akceptowala taka jaka jestes i bedzie wam razem dobrze.
Coraz bardziej w to powątpiewam, że taka osoba się znajdzie. Nikt przecież nie chce być z słupem ogłoszeniowym. Ja rozumiem tych chłopaków, którzy mieli "przyjemność" ze mną sie poznać. Sama nie potrafiłabym być z kimś o charakterze takim jak mój. Może i byśmy sie wtedy zrozumieli ale najpierw byśmy się zanudzili w swoim towarzystwie.
To trochę dziwne ale ze swoich obserwacji widzę, że związki gdzie dziewczyna jest wygadana a chłopak milczący się udają i ludzie się dogadują a gdy jest na odwrót to w życiu to nie wyjdzie.
Jarmundo pisze:Sam z checia bym cie poznal i nawiazal blizszy kontakt

pozdro
Mówisz tak po jednym moim poście? To co piszę w internecie mogę przemyśleć, ubrać w ładne zdania i może się to wydawać innym interesujące. Na żywo już nie jest tak kolorowo.
yeti pisze:Lilka212, nie wychodzą ci rozmowy, spróbuj może pisania. Napisać jest dużo łatwiej niż powiedzieć, a zawsze złapiesz już jakiś kontakt z drugą osobą i łatwiej Ci będzie później rozmawiać. Z tego jak napisałaś swój post widać, że potrafisz ładnie i ciekawie pisać, na pewno nikt, kto będzie Twoje listy czytał nie pomyśli na ich podstawie, że nie masz nic do powiedzenia. A to że się przyznasz do nieśmiałości doda ci, przynajmniej w oczach niektórych chłopców, uroku.
Widzisz, z tym chłopakiem, o którym piszę w pierwszym poście, zaczęłam właśnie od pisania. Zaczęliśmy naszą znajomość od rozmowy przez gg. Zanim się z nim spotkałam na żywo, prowadziliśmy cotygodniowe konwersacje przez gg ponad 3 miesiące, choć on od pierwszej rozmowy chciał się spotkać. Rozmawialiśmy na bardzo różne tematy. On zwierzał mi się ze swoich różnych lęków i obaw, o niektórych rzeczach podobno umiał powiedzieć tylko mnie. Ja niemal od początku trułam mu o swojej nieśmiałości i małomówności. Cieszył się, że jestem z nim szczera ale oczywiście jako osoba gadatliwa i śmiała nie widział wagi problemu i uważał, że na pewno przesadzam. Dosyć mocno go przygotowałam i zaznajomiłam ze swoją małomównością przed spotkaniem na żywo. To chyba spowodowało, że nie skreślił mnie od razu ale myślę, że nie tylko to. Ale internet nie załatwia wszystkiego i nigdy nie zastąpi prawdziwej rzeczywistości. A na żywo na początku jak spotykaliśmy się w dwójkę to jeszcze jakoś rozmowa szła choć i tak on więcej mówił ale potem było coraz gorzej i zamiast się rozwijać to się cofa

Dlaczego?
yeti pisze:I jeszcze jedno. Nieśmiałość nie bierze się z nikąd. Jej przyczyną mogą być na przykład jakieś złe relacje w domu. Spróbuj się zastanowić jaka jest jej pierwotna przyczyna, źródło i pomyśleć co z tym możesz zrobić. Z dużą nieśmiałością będziesz miała problemy nie tylko z chłopakami ale i z pracą i z życiem codziennym, gdzie ciągle spotyka się z obcymi, nie zawsze do tego życzliwie nastawionymi osobami. No i zostaje ci jeszcze wizyta u psychoterapeuty lub kurs asertywności, spróbować warto, to nie boli.
Moje relacje w domu są bardzo dobre. Mogę śmiało powiedzieć, że bardzo dobrze dogaduję się z mamą. Z tatą trochę gorzej bo jest bardziej spokojny (to pewnie po nim ta moja nieśmiałość). Z siostrą tak sobie. Od dziecka byłam nieśmiała. Gdy spotykaliśmy się z pozostałą rodziną (ciocie, wujkowie itd) ja zawsze siedziałam cicho. Z resztą o czym miałam gadać z dorosłymi. Jako dziecko umiałam też obejść się bez innych dzieci. Umiałam znaleźć sobie zajęcie, które mnie pochłaniało na wiele godzin i nie odczuwałam samotności. Mimo to zawsze jakąś tam koleżankę miałam. Teraz w dorosłym już życiu samotność na dłuższą metę mi strasznie przeszkadza i potrzebuję ludzi jak powietrza.
Psychoterapeuta albo kurs asertywności mówisz? Myślałam nad tym ale czy naprawdę aż taki radykalny krok mi potrzebny?
shaman pisze:Moim zdaniem chłopak zwyczajnie stracił cierpliwość. Ona mu się podoba, to wiemy. Znają się jakiś czas już, więc owa początkowa weryfikacja przeszła pomyślnie.
Chyba jesteś najbliżej prawdy Szaman, jeżeli chodzi o relację z tym chłopakiem.
Znamy się sporo - od połowy grudnia. Najpierw, ponad 3 miesiące tylko wirtualnie a od kwietnia już na żywo. Z tym że spotykamy się nie częściej niż w weekendy bo on jest kierowcą i jeździ w trasy od pn do pt po Polsce, a ostatnio też za granicę więc widzimy się jeszcze rzadziej bo tak co 3 tygodnie a teraz po wczorajszym to nie wiem czy jeszcze się spotkamy. Jest bardzo cierpliwy moim zdaniem. Sama go podziwiam za to. Najpierw czekał te 3 miesiące bym zgodziła sie spotkać z nim na żywo i żartował sobie, że umawianie się ze mną powinno być zadaniem na teście na cierpliwość. Potem, już na żywo dążył do tego by jak najlepiej mnie poznać i wciąż był dla mnie uprzejmy i zagadywał sam. Ale widocznie miarka sie przebrała w końcu i cierpliwość stracił

To, że mu się podobam wiem bo mi sam o tym powiedział kiedyś.
Byłam raz z nim sam na sam jakieś 33 godziny kiedy zabrał mnie w jedną ze swoich tras tirem (po jakimś miesiącu znajomości na żywo). Na początku mnie ten wyjazd trochę przerażał bo tyle czasu pod rząd razem ale z drugiej strony bardzo chciałam z nim wtedy jechać i pojechałam

Miło spędziliśmy czas, zwłaszcza gdy już dojechaliśmy na miejsce i się położyliśmy spać. Wiele też wtedy ROZMAWIALIŚMY i aż następnego dnia mi powiedział, że się tak rozgadałam. A było tak bo sytuacja była stworzona do rozmowy a ja czułam się bezpieczna i byłam ufna. Szkoda tylko, że kolejnego dnia już było tak zwyczajnie i czar prysł

No a potem było już coraz gorzej. On stwierdził, że spotykajmy się dalej i poznajmy się lepiej i zobaczymy jak to dalej wyjdzie. Tylko, że szło coraz gorzej.
shaman pisze:Pierwsza wypowiedź (nazwijmy go X) X sugeruje, że jest Tobą zainteresowany, Lilka212. Chciałby, ale denerwuje go, że wam nie wychodzi. Gdy ktoś ma względem Ciebie jakieś plany (związku z Tobą, rozmowy czy choćby dobrej zabawy nad jeziorem), które są rujnowane przez niezrozumiałe milczenie - to irytuje. Zrozum. Ale w ostatniej jego wypowiedzi, można się doszukać szansy dla Ciebie. Otóż on sądzi, iż się starał, "zrobił swoje" i teraz Twój ruch. Facety to ciapy, ale możesz w tej sytuacji upiec dwa króliki pod jednym palnikiem acetylenowo-tlenowym.
Trochę inaczej odebrałam jego słowa. Moim zdaniem X był zainteresowany do czasu. Rzeczywiście starał się ale w końcu sie wkurzył i dał sobie spokój i już pewnie nawet nie zależy mu na moim dalszym kroku. Wczoraj gdy byliśmy nad wodą a ja się tak beznadziejnie zachowywałam, koleżanka zamiast mnie zapytać co mi jest od razu poszła do niego i zapytała czy coś się między nami stało i czy się pokłóciliśmy. On odparł tylko, że nie wie i nie chce mu się już więcej zgadywać.
shaman pisze:Spotykasz się nim sam na sam. Np. spacer. Wcześniej myślisz, co chciałabyś mu powiedzieć. Jeśli nic - powiedz, że wolisz na niego patrzeć

Otwórz się, potraktuj go jak przyjaciółkę, powiedz o swoim problemie, zapewnij, że jesteś zainteresowana. Porządny facet postara się zrozumieć i zaangażuje się w przełamywanie Twojej nieśmiałości.
Chodzi o to, że nasze rozmowy na żywo w dwójkę, jeżeli już są, to pozostają wciąż na tym samym etapie - głównie opowiadania sobie o różnych anegdotach ze swojego życia, o tym co u niego a co u mnie. Tyle, że tematy się w końcu wyczerpują. Czy mam dokładnie opowiedzieć mu o tym problemie nieśmiałości? Wyraźnie dać do zrozumienia, że mnie on męczy? Bo jak na razie mówiłam mu to tylko przez gg.
No i czy powiedzieć o tym co mnie boli i że jest mi przykro gdy żartuje sobie tylko z koleżanką albo omija mnie wzrokiem opowiadając coś i skupiając sie tylko na niej i jej chłopaku? Że to miedzy innymi powoduje, że się dołuję i zamykam jeszcze bardziej?
neo7 pisze:Jeżeli są problemy ze zwykłą rozmową to co będzie z otwarciem na bardziej intymne formy kontaktu.
Powiem tak, mam 21 lat i jestem spragniona miłości. Mam już dosyć tej samotności. Mam ochotę się z kimś poprzytulać i porobić również inne rzeczy

Oczywiście nie z pierwszym lepszym, ale takim który będzie podobał się mnie a ja jemu. I oczywiście wszystko w swoim czasie, czyli nie na zasadzie, że od razu wskakujemy sobie do łóżka. Ogólnie to uważam, że wszystko jest dla ludzi i warto wielu rzeczy spróbować a wszystkiego można się nauczyć. Żyje sie tylko raz.
neo7 pisze:Chyba że znajdzie bardzo wyrozumiałego, wrażliwego i mądrego faceta.
Ten, o którym teraz ciagle piszę wydaje się taki być.
Yasmine pisze:A u Ciebie jak Lilka ?
Ja mam młodszą sporo siostrę, która również jest nieśmiała. Tylko, że ona wydaje się szybciej niż ja rozkręcać. Myślę, że to nie ma aż tak dużego znaczenia czy ma się rodzeństwo czy nie. Dla przykładu, moja najlepsza koleżanka przez 19 lat była jedynaczką a jednak jest o 180 stopni różna ode mnie, rozgadana i śmiała. Z kolei np. siostra tego chłopaka, z którym się spotykam jest niemal tak nieśmiała jak ja.
Marissa pisze:Do autorki, masz może jakieś kompleksy?
Pewnie znalazło by się kilka. Choćby takie jak:
- duże niezdecydowanie w różnych dziedzinach życia
- mała pewność siebie
- poczucie, że dla chłopaków jestem mniej interesująca czy też gorsza od mojej najlepszej koleżanki
- poczucie, że wszyscy już mnie zaszufladkowali i widzą mnie w jeden określony sposób i oczywiście i gdybym zachowała się inaczej to pewnie byłoby wielkie zdziwienie albo uznanie, że to sztuczne
- blizna po operacji przebytej w dzieciństwie (tutaj jednak problem pojawia się tylko gdy założę bluzkę z większym dekoltem lub kostium kąpielowy)
i pewnie jeszcze jakieś tam. Nie wiem czy m,ożna uznać to co napisałam za kompleksy.
c-f pisze:mnie się wydaje jeszcze( a właściwie to jestem pewna),że autorka jest typowym introwertykiem-nie umie otwarcie wyrażać swoich uczuć i wszystko "dusi" w sobie.to jak się czujesz podczas rozmowy także niestety świadczy o introwertyzmie-wolisz kontakt z jedną osobą niż np. z czterema,bo w większym gronie nawet jeśli próbujesz coś powiedzieć to czujesz,że jesteś olewana.dlatego nie mówisz nic.i ciągle masz to wrażenie,że ludzie traktują Cię jak powietrze i w ogóle nie zauważają.
Tak, masz rację. Wspomniałam o tym w poprzednim poście. Mogę coś powiedzieć w towarzystwie ale wychodzi to tak, że przelatuje to gdzieś i wręcz bywa niezauważone. Wiem, że to kwestia braku emocji w tym co mówię, powiedzenia przeze mnie czegoś szybko i krótko i jeszcze na jednym tonie. Koleżanka potrafi gadać cały wieczór jak to ją wkurzyła jakaś błaha rzecz na studiach i wszyscy słuchają a to staje się tematem wieczoru. Gdy ona jest zła to wszyscy to odczuwają i sie tym zarażają. To samo z dobrym humorem. Wiem, że gdybym ja coś takiego powiedziała to temat urwałby się po dwóch minutach a wszyscy by sobie w duchu pomyśleli "o szkole będziemy gadać?".
c-f pisze:wydaję mi się,zę mógłby Ci pomóc psycholog albo najlepiej jakaś terapia grupowa.może spróbuj,to na pewno nie zaszkodzi.
Myślałam o tym, tyle że mam takie niezbyt dobre podejście do lekarzy. Wydaje mi się, że nie pomogą mi a tylko stracę pieniądze bo w dzisiejszych czasach to takie modne chodzić do psychologa (może jeszcze nie u na w Polsce, ale za granicą). Kiedyś jedna ciocia opowiadała mi, że jej córka też miała problem z otworzeniem się na ludzi i poszła raz do psychologa i skończyło się na jednym spotkaniu bo powiedziała, że w życiu więcej tam nie pójdzie a jakiś czas potem jej problem zniknął.
Koko pisze:Wypróbuj mały trening, jeśli masz ochotę coś powiedzieć a się boisz, weź kilka głębokich wdechów, nie zaciskaj ząbków, szczerze się uśmiechnij (nawet do siebie samej) i... zacznij mówić. Rozmówca na pewno zauważy, iż jesteś bardziej zrelaksowana, wówczas rozmowa potoczy się własnymi torami. Jeśli by jednak po krótkim czasie zapadła cisza, skup się na tym, że Ci się udało.
najczęściej jest tak, że zaraz na początku spotkania jeszcze staram się coś rozmawiać ale potem jakoś mi sie odechciewa, zamyślam sie i wypadam z rytmu i wszystko co mi przyjdzie do głowy co bym mogła powiedzieć wydaje mi się bez sensu i nie warte otwierania ust. Spróbuję zastosować tą metodę. Może się uda.
Koko pisze:Jeśli przestaniesz walczyć ze sobą, a postarasz się jakoś tę nieśmiałość "oswoić", choćby poprzez głębokie uspokajające wdechy, uda Ci się.
Już nie wiem jak mam na tą nieśmiałość patrzeć. czy z nią walczyć czy nie. Wiem, że bardzo chciałabym się jej pozbyć ale wiem też że nie czułabym się dobrze będąc większość czasu w centrum zainteresowania. Nie umiem ze sobą nie walczyć. Gdy siedzę ze znajomymi i widzę, że zaczynam coraz bardziej milknąć to przychodzą mi do głowy myśli, że znowu siedzę i nic nie mówię i pojawia się wewnętrzna niechęć do samej siebie i szukanie w głowie na siłę tematu do rozmowy.
Pegaz pisze: Trzeba się przełamać..
Tylko nie wiem jak tego dokonać... To nie jest tak łatwo, że powiem sobie, że się od dzisiaj zaczynam odzywać i tak robię.
Pegaz pisze:a poza tym rozmawiaj z kim się da i o czym się da

I będzie dobrze..
Może powinnam sobie wyznaczać jakieś codzienne zadania na zasadzie, że "Pierwszą osobę jaką dziś zobaczę po wyjściu z domu zagadam w dwóch zdaniach choćby o pogodę" albo może powinnam wypisać sobie różne tematy na kartce i spróbować napisać do nich jak najwięcej pytań pomocniczych? Już sama nie wiem.
A tak w ogóle to w relacjach z tym chłopakiem, o którym ciągle piszę jest coraz gorzej. Dzisiaj miałam efekty mojego wczorajszego zachowania. Chłopak olał mnie zupełnie. Rano wysłał smsa do mojej koleżanki pytając jak tam się czują po wczorajszej wycieczce i że on i jego siostra z chłopakiem wybierają się na koncert, który jest wieczorem i że może ona i jej chłopak też by sie wybrali. O mnie ani słowa. Do mnie oczywiście nic nie napisał. Zawsze było tak, że jak coś razem planowaliśmy to ja była pośrednikiem między nim a moimi znajomymi

W końcu wyszło tak, że byliśmy wszyscy razem na tym koncercie bo ja i tak miałam iść z tymi znajomymi.
Była nawet sytuacja, że na jakieś pół godziny zostałam z nim sam na sam ale była tak ciężka atmosfera, że prawie się poryczałam. Oczywiście zacisnęłam zęby i powstrzymałam płacz jak to ja duszę wszystko w sobie, ale chyba nie zniosę dłużej takiej sytuacji.
Na koncercie oczywiście on uskutecznił celowe omijanie mnie wzrokiem i żartowanie tylko z moimi znajomymi. Teraz to chyba będę musiała z nim walczyć na słowa kiedy spotkamy sie jeszcze kiedyś w czwórkę i albo ja będę coś mówić do znajomych albo on. Tylko, że ja nie mam szans tego wygrać.
Wiem też, że już więcej nie umówi się ze mną na spotkanie we dwójkę. Nie byłabym też zaskoczona gdyby nie uwzględnił mnie w jakichś planach związanych ze spotkaniem się z moimi znajomymi.
Za 3-4 dni wyjeżdża w dłuższą trasę za granicę na jakieś 3 tygodnie i tak się zastanawiam czy zanim jeszcze wyjedzie nie poprosić go o godzinkę spotkania ze mną i nie powiedzieć w cztery oczy o tej swojej nieśmiałości jeszcze raz, tyle że tym razem dobitnie i nie przez gg a także o tym, że przykro mi gdy zaczął mnie tak totalnie olewać ostatnio. Pytanie tylko czy gdyby sie zgodził ze mną spotkać to czy udałoby mi się powiedzieć mu to wszystko o czym pisze tutaj na forum i tak jak opowiadam o tym koleżance bo obawiam się, że powiem to w dwóch zdaniach pomijając mase szczegółów. czy jest sens jeszcze raz to wyjaśniać? Czy warto?