Ciekawy problem mnie ostatnio naszedł.
Otóż ostatnio przeniosłem sie do nowej szkołki (nowy kierunek zaczalem studiować).
Jako ze to jest kierunek gdzie jest dużo dziewczyn nie obyło sie i bez nich w mojej podgrupie.
W tym sęk, że ze mną chodzi pewna dziewczyna ktora mi sie spodobała....
Ogólne mało dziewczyn miałem. A to dlatego, że jeśli już coś chce żeby wyszło to wpierw "badam mocno grunt" - patrze jaka ona jest, jak sie zachowuje, jaka jest "w srodku", jak sie ubiera.
A nie chce takiej dziewczyny co mnie rzuci po 3 miesiacach, nie chce mi sie meczyc z takimi.
A jeśli już widze, że jakaś dziewczyna czuje mięte do mnie, a mi sie nie podoba to staram sie odrazu jej "przepowiedzieć odpowiedź".
No ale wracajac do tematu.
Otóż tak dziewczyna spodobała mi sie i to aż można powiedzieć bardzo.
(Jako, że jak zaczałem nowy kirunek jestem od niej o 3 lata starszy...)
Problem w tym, że ona ma chłopaka (w jej wieku - 19lat). Z tego co wiem znają sie już od 5 lat, ale dopiero niedawno zaczeli chodzić. Sęk w tym, że ten chlopak wyjechał na studia do innego miasta i bardzo rzadko wraca do domu.
Znowu ta dziewczyna "zauważyła", że ja mam coś do niej. W rozmowach określiła się, że nie wie jak to bedzie z ich związkiem. Jest niepewna. Boji sie, że ten dystans ich "rozdzieli". Nie maja dużo okazji na wspólne spotkania.
Wiec powoli zaczalem coraz bardziej "pokazywać" jej moje zainteresowanie.
I tu sie pojawia problem. Bo czasami zachowuje sie bardzo "otwarcie". Rozmowy na gg typu "dlaczego mi nie odpowiadasz, pewnie z jakas inna fajna dziewczyna rozmawiasz", "gdzie poszedles, zostawiłeś mnie... och ty!". Sama tez kiedyś zaporponowała wspólny wypad na obiadek.
A czasami jak na złość sie oddala. Przypomina, że ma chlopaka, albo nie jest tak "otwarta" w rozmowie, unika odpowiedzi na "głebsze" pytania. Do wspolnego obiadku nie doszlo, bo ja niestety nie mialem czasu, albo ona (moja "podwojna" szkoła) ... i teraz termin sie przesuwa...
Co myślicie? Najgorsze jest to, że czasami się zachowuje jak by jednak coś chciala, a czasami wręcz przeciwnie.
Jak by byla stanowacza od samego poczatku - "nie i koniec" - to bym nawet nie probował. A tak to różnie bywa.
Myśle ze najlepszym półśrodkiem bedzie po prostu czas... poczekamy, ja bede dla niej po prostu miłym kolegą - od czasu do czasu - przypominający się, że "a może by jednak"
Co mi daje na plus to to, że czesto z grupa wychodzimy na wspolne imprezki, a czasami łatwiej jest sie wygadac po piwkach niz na sucho na uczelni, no i zawsze mozna potańczyc razem a to zbliza
Jakie swoje zdanie macie na ten temat?
Pozdrawiam wszystkich!